Od 2013 roku zatrudnienie w Polsce tylko rosło (porównując dane rok do roku). Trend ten odwrócił się w kwietniu, a w maju problem się pogłębił. W czerwcu natomiast zatrudnienie wciąż jest niższe niż rok temu, jednak w porównaniu z majem pozostało na zbliżonym poziomie, a nawet lekko wzrosło - wynika z najnowszych danych GUS.
Porównując z czerwcem ubiegłego roku, liczba osób pracujących w średnich i dużych firmach (z ponad 9 pracownikami) zmalała o 3,3 proc. Jednak to lepszy wynik niż prognozowali ekonomiści, którzy spodziewali się spadku o 3,9 proc.
Warto przypomnieć, że jeszcze w 2019 roku tempo zatrudniania nowych pracowników dochodziło do 3 proc. rocznie, a w szczytowym momencie 2017 roku wynosiło około 4,5 proc. Teraz dość szybko statystyki maleją.
Jak przekłada się to na konkretne liczby? Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło czerwcu w porównaniu z majem o 12 tys. etatów. Przypomnijmy, że w maju spadło o 85 tys., a w kwietniu aż o 153 tys.
„W czerwcu 2020 roku, podobnie jak w poprzednim miesiącu, zaobserwowano w niektórych podmiotach dalsze ograniczenie zatrudnienia (nieprzedłużanie umów terminowych oraz rozwiązywanie umów o pracę)" – czytamy w komunikacie GUS.
"Jednakże ze względu na przywracanie wymiarów etatów pracowników sprzed pandemii i wznawianie przyjęć, odnotowano niewielki wzrost przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw o 0,2 proc. w porównaniu z majem br., kiedy to był widoczny spadek o 1,4 proc. W porównaniu z analogicznym okresem ub. roku kontynuowany był spadek, który wyniósł 3,3 proc.” – wskazuje GUS.
Zobacz też: Plaża z widokiem na wiatraki? Coraz więcej chętnych do budowania elektrowni na polskim morzu
Wynagrodzenia w czerwcu
Z danych GUS wynika, że przeciętne wynagrodzenie w średnich i dużych firmach wynosi 5286 zł brutto. To dokładnie o 3,6 proc. wyższa kwota niż w czerwcu 2019 roku. To spore zaskoczenie, ekonomiści spodziewali się bowiem wzrostu o 1,5 proc.
Warto zauważyć, że wynagrodzenie w czerwcu było równe poziomowi z kwietnia, kiedy wyniosło 5285 zł. Jednak wciąż daleko do tegorocznych rekordów. W marcu średnie zarobki były na poziomie blisko 5,5 tys. zł brutto, a w rekordowym grudniu 2019 przekroczyły 5,6 tys. zł brutto.
W czerwcu tempo wzrostu wynagrodzeń w skali roku było szybsze niż w poprzednich miesiącach. Przypomnijmy, że w maju wyniosło 1,2 proc., a w kwietniu 1,9 proc. Zamrożenie gospodarki i powolne wracanie do normalności zmusiło firmy do redukcji nie tylko miejsc pracy, ale także wielkości etatów. Efektem są z jednej strony mniejsze wynagrodzenia oraz wygaszanie silnej przed epidemią presji na podwyżki. W ostatnich latach normą był roczny wzrost płac rzędu 6-8 proc.
Kwoty podawane przez GUS to oczywiście wartości brutto wynagrodzenia. Na konto statystycznego Kowalskiego wpływa znacznie mniej pieniędzy. W czerwcu na rękę pracownika zatrudnionego na umowę o pracę wychodzi przy oficjalnych stawkach około 3800 zł.
720 zł - mniej więcej tyle zjadają składki na ZUS (emerytalna, rentowa, chorobowa). Kolejne 410 zł idzie z kwoty brutto na NFZ i 336 zł na zaliczkę z tytułu podatku dochodowego.
Trzeba pamiętać, że dane GUS uwzględniają jedynie duże i średnie firmy. Odrzuca się w nich natomiast te, mające mniej niż dziesięciu pracowników. Na dodatek GUS nie liczy zatrudnionych na umowy zlecenie czy o dzieło, którzy są często gorzej wynagradzani.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie