Handel rozwija się od lat, ale nierównomiernie. Przy zachodniej granicy dużych sklepów jest znacznie więcej, niż na wchodzie - pokazuje badanie Gfk.
W zachodniej Polsce jeden supermarket przypada na kilka tys. mieszkańców. Z kolei na wschodzie, poza wyspami w postaci dużych miast, jeden duży sklep przypada na kilkadziesiąt tys. osób.
– Mamy obszary, gdzie na jeden supermarket przypada mniej niż 3 tys. mieszkańców. To np. Płock czy powiat krotoszyński. Są również obszary, takie jak powiat krośnieński, łańcucki czy Nowy Sącz, gdzie na jeden sieciowy supermarket przypada ponad 80 tys. mieszkańców – mówi Agnieszka Szlaska-Bąk, client business partner w GfK,w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Podobnie jest w przypadku dyskontów. Np. w Lesznie jeden przypada na 4 tys. mieszkańców. Tymczasem we wschodniej części kraju są powiaty, do których duże sieci dyskontowe w ogóle nie dotarły.
I nie wiadomo, czy dotrą, bo pandemia sporo w handlu zmieniła. Duże sklepy tracą, a zyskują mniejsze. Rozwija się też handel przez internet.
– Rynek będzie się rozwijał w dalszym ciągu w formatach dyskontowych, ale także w sklepach małoformatowych. Pandemia spowodowała, że klienci chcą kupować bliżej domu, małe formaty są na to odpowiedzią – mówi "Rzeczpospolitej" Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu. – Dodatkowo przyciągają klientów innymi usługami, choćby odbiorem zamówień internetowych. Pewny jest też odpływ klientów z hipermarketów.