O sprawie informuje portal wiadomoscihandlowe.pl. Chodzi o wywiad udzielony portalowi Business Insider Polska, który opisywaliśmy w money.pl w środę.
Kania mówił w nim, że Biedronka próbowała przenosić na jego firmę opłaty marketingowe, w tym m.in. koszty materiały promujące wizerunek sieci.
- Biedronka stosowała groźbę, że jeżeli nie zapłacimy, to będą ograniczać nam asortyment, czyli będą kupowali mniej naszego towaru - twierdzi Kania. Według jego relacji, od 2017 r. żądania takich opłat pojawiały się coraz częściej, a kwoty były coraz wyższe. - Jednostkowo, sieć handlowa potrafiła zażądać nawet 10 mln zł - powiedział Kania w wywiadzie z BI Polska.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
- Do tego dochodziły próby wymuszeń obniżek cen. Bo konkurencja ma niższą cenę na dany produkt, to oni też chcą mieć niższą cenę. I znów, gdybyśmy nie obniżyli cen, to Biedronka straszyła, że oni wówczas nawiążą współpracę z tańszą konkurencją - stwierdził biznesmen.
M.in. tymi słowami - zdaniem portalu wiadomoscihandlowe.pl - zainteresowali się urzędnicy z UOKiK. A konkretniej ci, odpowiadający za sprawy związane z ustawą o przewadze kontraktowej. Biedronka nie skomentowała jeszcze tych doniesień.
Przypomnijmy, że Urząd już pod koniec września zarzucił sieci wykorzystywanie przewagi kontraktowej w kontaktach z dostawcami. Jeśli słowa Henryka Kani wniosą nowe okoliczności, to zostaną one dołączone do tego samego postępowania.
Za wykorzystywanie przewagi Biedronce grozi kara 3 proc. rocznych obrotów, czyli nawet 1,5 mld zł.
Co więcej, UOKiK wszczął również postępowanie dotyczące Biedronki w innej kwestii. Chodzi o niepoprawne "cenówki", czyli różnice w cenie na półkach względem tego, co później okazuje się przy kasie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl