- Na początku Henryk Kania walczył. Pojawiał się w mediach, pojawiał się w zakładzie, jeździł do Warszawy i starał się wszystko postawić na nogi. Były komunikaty, były zapewnienia wobec załogi. Z czasem jego aktywność malała, w tej chwili nie słychać o nim nic. Zawsze unikał świecznika, ale teraz nie ma go już w ogóle - mówi money.pl jeden z pracowników zakładów mięsnych.
- Na pewno jeszcze w połowie roku był i działał. Im później, tym mniej go widzieliśmy. A teraz to można tylko sporo usłyszeć, że wyjechał z Polski, za granicę, za ocean - dodaje nasz informator, który chce pozostać anonimowy.
O tym, że Henryk Kania wyjechał z Polski, usłyszeliśmy od kilku osób. Najczęściej podawany kierunek to południe USA i karaibskie wyspy. - Sporo się o tym mówi na mieście, ale ile w tym prawdy? Nie wiem - mówi inny były pracownik firmy.
Informacji o wyjeździe z Polski nie udało nam się potwierdzić. Pewne jest jednak, że Henryk Kania nie skontaktował się ani razu z ludźmi, którzy w tej chwili mają zarządzać jego biznesami.
- Kontakt zarządcy z członkami zarządu jest szczątkowy, a ze strony pana Henryka Kani kontaktu brak - potwierdza w oświadczeniu wysłanym money.pl Mirosław Możdżeń, radca prawny i zarządca sądowy w firmie Henryk Kania. To właśnie on w tej chwili zajmuje się majątkiem i biznesem pod tą marką.
Wyrzucony zarząd
Na początku września dotychczasowy zarząd spółki - wyrokiem sądu - utracił uprawnienia do kierowania firmą, czyli zaciągania zobowiązań i rozporządzania jej majątkiem. Zamiast tego w halach należących do Zakładów Mięsnych Henryk Kania pojawił się zarządca sądowy, który ma wesprzeć proces stawiania firmy na nogi.
Problemy spółki pojawiły się w tym roku. Wtedy to ludzie Henryka Kani podjęli decyzję o znaczącym ograniczeniu bieżącej produkcji w zakładach oraz ostrzegali o ryzyku jej całkowitego wstrzymania. Zadłużenie firmy przekraczało 600 mln zł.
Dalej sprawy potoczyły się błyskawicznie. Najpierw przestała pracować połowa załogi. Część nawet protestowała pod zakładami.
Spółka tłumaczyła, że jej sytuacja jest w dużym stopniu zależna od polityki cenowej dostawców surowca i cen oferowanych przez "odbiorców wyrobów spółki". I jedno, i drugie było niekorzystne. Później sprawą zainteresowali się śledczy.
I tak 9 września wiceprezes Zakładów Mięsnych Henryk Kania został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze Policji. Powodem miało być zawiadomienie do prokuratury złożone przez Alior Bank - informował "Puls Biznesu".
Grzegorz M. trafił do aresztu na trzy miesiące. W ostatnim czasie był wiceprezesem, a w latach 2014 - 2019 prezesem Zakładów Mięsnych. Skąd w sprawie Alior? Był jednym z banków kredytujących działalność zakładów. O tym, że ta działalność jest ryzykowna, bank przekonał się za późno. I poszedł z zawiadomieniem do prokuratury, bo poczuł się oszukiwany.
Jak pisaliśmy w money.pl, chodzi o osoby działające w imieniu ZM Henryk Kania, które miały przekazywać bankowi nierzetelne informacje, gdy spółka ubiegała się o przedłużenie finansowania. Co ciekawe afera zaraz po upadku zakładów mięsnych z Aliora zwolniono kilka kluczowych osób, które odpowiadały za rozwój rynku spożywczego i rolnego. Jak pisaliśmy w money.pl pracę stracił między innymi Wojciech Olejniczak - były minister rolnictwa.
Również obecny zarządca Zakładów Mięsnych Henryk Kania złożył do Prokuratury Rejonowej w Katowicach zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstw przez członków zarządu.
Mirosław Możdżeń nie chce jednak ujawniać treści zawiadomienia. Odsyła do komunikatu spółki. A ten nie wskazywał z imienia i nazwiska kogo dokładnie dotyczy wiadomość do śledczych. Mowa jest za to o przywłaszczeniu części majątku i wyrządzaniu szkód majątkowych.
Od tego czasu Henryk Kania publicznie się już nie pokazywał i nie wypowiadał.
Budowali firmę od lat
W historii firmy jest dwóch Henryków Kaniów - ojciec i syn. Firmę 29 lat temu zakładał Henryk Kania senior i kierował nią przez kilkanaście lat. Zaczął od niedużego zakładu w Pszczynie. W mediach się nigdy nie udzielał i nie udziela również dziś. Stery w przedsiębiorstwie oddał synowi, nim firma ZM Henryk Kania stała się istotnym graczem na rynku.
W lokalnych mediach na przełomie wieków wypowiadali się znajomi Kani - mówili, że nie rozumiał zmieniającego się rynku mięsnego. Nie chciał przyśpieszać produkcji, wolał stare receptury. Koszt produkcji był wysoki, konkurencja zalewała rynek swoim tańszym towarem.
Henryk Kania dostał więcej czasu. Jest decyzja sądu
W 2003 roku do firmy wszedł Henryk Kania junior, wówczas 30-latek, z wykształcenia prawnik. Miał jedno zadanie: wyciągnąć firmę na prostą. Spółka zaczęła przegrywać z konkurentami, którzy postawili na nowy sprzęt, większą i wydajniejszą produkcję.
Młody Henryk Kania w kolejnych listach prezesa zarządu do akcjonariuszy podkreślał, że sieci handlowe to jedyny sposób na przetrwanie na rynku. Jednocześnie zwracał uwagę, że utrzymywanie rozbudowanej sieci sprzedaży własnej nie ma większego sensu. Jego działania opłaciły się. W najlepszym momencie Zakłady miały przychody przekraczające miliard złotych rocznie.
Pięć lat temu Henryk Kania dysponował majątkiem wycenianym na około 270 mln zł. To pozwoliło mu znaleźć się na liście najbogatszych magazynu "Forbes". I dlatego plotki o tym, że może mieć posiadłość na Karaibach nie powinna dziwić.
Formalnie właścicielem większości spółki były cypryjskie fundusze - Bahrija Limited i Delmairena. Właśnie w ten sposób firmę kontrolował Kania. W ostatnim czasie był przewodniczącym rady nadzorczej spółki.
W tej chwili przejęciem części produkcji zainteresowany jest inny gigant mięsny, czyli Cedrob. Firma już nawet kontaktowała się w tej sprawie z zarządcą ZM Henryk Kania oraz Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W dokumencie złożonym do UOKiK Cedrob wnioskuje o zgodę na koncentrację polegającą na zakupie części mienia ZM Henryk Kania.
Nie znamy szczegółów wniosku, ale już wcześniej Cedrob podawał, że odbudowanie marki może pochłonąć ponad 250 mln zł. Firmy od kilku tygodni już współpracują.