Znalezienie dobrego hotelu nad Bałtykiem w przyzwoitej cenie na tegoroczne lato jest coraz trudniejsze. Z kolei obiekty, które ciągle mają terminy, proponują bardzo wysokie ceny.
Na serwisie Booking.com trzynaście nocy dla dwóch osób w kołobrzeskim Seaside Park Hotel w sierpniu kosztuje ponad 10,8 tys. zł. Taki sam urlop w Park Design Apratments - 12 tys. zł.
To może inny kierunek? Domek na Mazurach w pobliżu Ełku, dwa tygodnie dla czterech osób. Koszt: 23 tys. zł. Sześć nocy w innym terminie w tym samym domu to 10 tys. zł.
Mazury droższe niż Grecja?
Nietrudno znaleźć tańsze noclegi w lokalizacjach, które gwarantują dobrą pogodę. Willę w Grecji z widokiem na morze znaleźliśmy w tym samym okresie za 8,4 tys. zł.
3-gwiazdkowy hotel nad morzem? W pobliżu hiszpańskiej Walencji można go zarezerwować na 6 nocy dla 2 dorosłych taniej niż w Międzyzdrojach.
Przy rezerwowaniu noclegów przez platformy trzeba jednak pamiętać o dojeździe - oczywiście w niemal wszystkich przypadkach dojazd nad Bałtyk jest tańszy niż podróż do Hiszpanii czy Chorwacji.
Jednak nietrudno znaleźć oferty z przelotem do Chorwacji w okolicach 3 tys. zł lub nawet poniżej tej kwoty. Zdarza się nawet, że są to wyjazdy z pełnym wyżywieniem. Wyjazd do chorwackiego hotelu w takim przypadku może więc być zdecydowanie tańszy niż urlop w podobnym obiekcie nad Bałtykiem.
Czemu tak drogo?
- Ledwo zipiemy, rząd nie pomaga, a zainteresowanie jest spore. Zatem ceny odzwierciedlają naszą sytuację - opowiada nam właścicielka niedużego pensjonatu nad polskim wybrzeżem.
Kazimierz Waluch, ekspert od branży turystycznej, potwierdza te obserwacje.
- Wakacje w Polsce są bardzo drogie. W tym roku widzimy jednak, że popyt na taki wypoczynek jest większy niż podaż - opowiada w rozmowie z money.pl.
Na to wszystko nakłada się jego zdaniem sporo czynników. Bałtyk drożeje od kilku lat, również dlatego, że wypoczywa tam coraz więcej turystów, na przykład Niemców. Ci mają zasobne portfele i sporo nad morzem wydają. A to ma przełożenie na ceny.
Kolejna sprawa to oczywiście pandemia. Zdaniem Walucha Polacy obawiają się dalszych podróży podczas tego sezonu.
Czytaj też: Jedziesz na urlop? Możesz oszczędzić nawet kilkaset złotych. Czasem wystarczy jeden telefon
- Owszem, można znaleźć tańsze destynacje za granicą, jednak ludzie obawiają się kontroli, testów, badań, tłumaczenia testów na angielski. Ostatecznie wolą dopłacić ten tysiąc złotych i mieć spokój - opowiada.
Z drugiej strony, jego zdaniem, właściciele obiektów po prostu "chcą się odkuć" po stratach związanych z lockdownami i zwyczajnie podnoszą ceny. Swoje robi też po prostu inflacja, która dotyka niemal wszystkich sektorów gospodarki.
Jednak Waluch zaznacza, że nie zawsze krajowy urlop musi oznaczać drożyznę.
- Są w Polsce tanie, stosunkowo nieodkryte miejsca. Na przykład Podlasie, ale też Roztocze. Tam dopiero powstaje cała turystyczna infrastruktura, ale to naprawdę piękne regiony. Myślę, że przyjdzie czas, że polscy turyści będą chcieli je dużo bardziej odkrywać - mówi.
I faktycznie, miejsce w domu w lipcu dla dwóch osób w Białowieży na platformie Nocowanie.pl można znaleźć nawet za nieco ponad 700 zł na tydzień. W cenie od 1 tys. do 2 tys. zł uda się też zarezerwować letni wypoczynek w pobliżu mniej znanych polskich jezior.