Jak czytamy w serwisie next.gazeta.pl, decyzja właśnie zapadła na szczeblu rządowym.
Holenderskie władze chcą, by o ich kraju mówiło się w przyszłym roku już nie "Holandia", a "Niderlandy". Chodzi przede wszystkim o takie wydarzenia jak konkurs piosenki Eurowizji czy Igrzyska Olimpijskie w Tokio.
Taką decyzję popierają wszystkie sektory holenderskiej gospodarki.
"Ważne jest, że porozumienie w sprawie oficjalnej identyfikacji przyjęły ugrupowania obecne w parlamencie, rząd, Holenderska Rada Turystyki, Konfederacja Holenderskiego Przemysłu i Pracodawców oraz przedstawiciele sektora prywatnego" - czytamy w komunikacie holenderskiego MSZ.
Rząd uznał, że nazwa "Holandia" kojarzy się dziś przede wszystkim nie z wiatrakami, rowerami, tulipanami czy serami, a z... prostytucją i legalnymi narkotykami.
Właśnie stąd decyzja o zmianie, by zanotować nowe otwarcie w kraju. Zresztą nazwa "the Netherlands" nie jest nowa, a w języku angielskim była obecna już wiele lat temu.
Teraz po prostu trzeba będzie do niej powrócić. Bo - jak twierdzą eksperci - Holandia to tylko nazwa krainy geograficznej, na terenie której leżą Amsterdam i Rotterdam. Ale nie obejmuje ona całego kraju, a ledwie jego część. Ważną, bo z wielkimi miastami, ale jednak część.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl