Znalezienie pracy wbrew pozorom nie było łatwe. Agencje nie chcą szukać pracy dla Holendrów. Podobno są "zbyt drodzy i problematyczni". Jak opisuje portal niedziela.nl, w końcu Gerrie Elfrink rozpoczął pracę w fabryce i został dokwaterowany do domu z polskimi robotnikami.
- Nocowałem na piętrowym łóżku w pokoju, który dzieliłem z młodym Polakiem. Na takim materacu za pewnie 10 euro. A przecież przydzielili mnie do jednego z „lepszych domów” – wyznał polityk dziennikowi „De Gelderlander”.
Na jakie problemy zwrócił uwagę? Przede wszystkim na drogie zakwaterowanie (90 euro tygodniowo), fatalne warunki mieszkaniowe, wielogodzinna pracę sześć czy siedem dni w tygodniu, niepłacenie za nadgodziny i wreszcie system „kar” za rzekome przewinienia, groźby i zastraszanie.
Obejrzyj: Klient nie płaci za fakturę? Co można zrobić?
– Nie mogliśmy używać termostatu, groziło za to 50 euro kary – powiedział. Jak dodał, opłata za zakwaterowanie była horrendalnie wysoka:- Na zakwaterowaniu zarabia się wielkie pieniądze. Za coś przecież ci szefowie agencji kupują swoje luksusowe auta. A ludzie śpią po czterech w małym pokoju i płacą za to krocie. Te pieniądze potrąca im się z minimalnej płacy, którą zarabiają – powiedział Elfrink.
Polacy, pracujący w Holandii, często padają ofiarą wyzysku, a władze przymykają na to oko. Według holenderskiej Partii Socjalistycznej władze lokalne przyzwalają na złe traktowanie zagranicznych pracowników, bo myślą przede wszystkim w kategoriach ekonomicznych.
Z kolei holenderska Inspekcja Pracy, której budżet w minionych latach mocno ograniczono, zdecydowanie za rzadko przeprowadza kontrole.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl