Przedsiębiorcy raz po raz podnoszą, że rząd nieustannie zaskakuje ich informacjami o konieczności wstrzymania działalności. Tak było w marcu zeszłego roku, gdy w piątek poinformował, że od następnego dnia zamknięte będą restauracje, tak było też w czwartek 11 marca, gdy minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że od poniedziałku wprowadzony zostanie lokalny lockdown w województwach mazowieckim i lubuskim.
Ledwie tydzień wcześniej ten sam minister powiedział, że rząd nie chce informować zainteresowanych o zmianach "za pięć dwunasta", więc zapowiedzi o lockdownie miały być czynione z tygodniowym wyprzedzeniem.
Rząd zastosował się do wprowadzonej przez siebie zasady tylko raz, dając województwu pomorskiemu "okres przejściowy" na przygotowanie się do częściowego zamknięcia. Mazowieckie i lubuskie nie miały tyle szczęścia; na dostosowanie się do nowej (starej?) rzeczywistości dostały trzy i pół dnia.
Załamani są właściciele teatrów, którzy muszą odwoływać spektakle i zwracać pieniądze za bilety, handlujący w galeriach handlowych, których ominie kolejny ważny moment w roku, czyli początek sezonu wiosennego i Wielkanoc oraz hotelarze, którzy na co najmniej dwa tygodnie muszą odwołać wszystkie rezerwacje.
Mieli ona nadzieję, że uda im się choć częściowo zapełnić obiekty w okresie Wielkanocy, wszak coraz popularniejsze jest u nas spędzanie świąt poza domem. A jako że siedzeniem w domach jesteśmy zmęczeni i znudzeni, to była szansa, że pomimo ryzyka zakażenia, byłoby sporo chętnych na kilka dni w jakimś miłym miejscu.
Tymczasem na trzy tygodnie przed Wielkanocą hotelarze nie wiedzą, czy mogą planować pobyty gości w tym terminie. Nie wiedzą tego przedsiębiorcy z czterech województw, w których wkrótce obowiązywać będzie lokalny lockdown (aktualnie obowiązuje w warmińsko-mazurskim, w sobotę rozpocznie się w pomorskim, od poniedziałku – w dwóch kolejnych województwach), ale też hotelarze z pozostałych regionów. Minister zdrowia nie wykluczył, że ograniczenia mogą objąć także inne regiony, a może i cały kraj.
Hotelarze chcą wiedzieć, na czym stoją
- Domagamy się jasnego stanowiska rządu w sprawie funkcjonowania hoteli w Wielkanoc - informuje Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego, odnosząc się do zapowiedzi ponownego lockdownu na Mazowszu i w Lubuskim.
Sygnatariusze apelu napisali, że dając hotelarzom z Mazowsza i woj. lubuskiego 3,5 dnia na przygotowanie się do lockdownu, "rząd nie wziął pod uwagę, że hotel to złożona machina, której nie da się uruchomić i wyłączyć z dnia na dzień".
Marcin Mączyński z Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego tłumaczył w rozmowie z PAP, że "na rozruch obiektu potrzebny jest czas, pieniądze i ludzie, a w tej chwili hotelarze zostali pozbawieni wszystkich tych czynników". Dodał że zamknięcie hotelu to również złożony proces, wymagający odpowiedniej logistyki.