Jest źle. Następny lockdown dla branży turystycznej i hotelarskiej oznacza śmierć kolejnych biznesów. Na popularnych platformach mnożą się oferty sprzedaży hoteli, pensjonatów i domów wypoczynkowych albo pełnego ich wyposażenia.
Hotele w Polsce są ponownie zamknięte od 20 marca. Ich właściciele mówią wprost, że sytuacja jest bardzo poważna. - Nie można żyć dłużej złudzeniami - stwierdza w rozmowie z money.pl pani Elżbieta, która wystawiła na sprzedaż prowadzony od 20 lat dom wczasowy w Lądku Zdroju "Apis".
Jak przyznaje, pandemia utwierdziła ją w decyzji o sprzedaży pensjonatu. - Nad tą decyzją zastanawialiśmy się już wcześniej - nie mamy spadkobierców - ale pandemia była tym przysłowiowym gwoździem - mówi. - W całej branży jest źle. Nie ma jak funkcjonować. Uzdrowisko Lądek Zdrój działa, ale w hotelach pustka.
Patrząc z perspektywy dwóch dekad, zdaniem pani Elżbiety, większego od pandemii kryzysu w branży nie było. - Zdarzały się ciężkie lata, jak choćby bodaj 2008 rok, kiedy był boom na wyjazdy zagraniczne. Nie było zbyt wielu klientów, ale potem się to odrodziło. Obecny kryzys jest najtrudniejszy, z jakim się spotkałam - przyznaje.
Swój trzypiętrowy pensjonat w górach wystawiła za nieco ponad 1,5 mln zł. Mieści się w nim 48 miejsc noclegowych w 22 pokojach z łazienkami, w tym apartament. Jak przyznaje, nie jest to dobry moment na sprzedaż, bowiem wielu chce kupić okazyjnie zamykane hotele.
Ale działać też nie ma jak. - Sytuacja jest bardzo trudna, nie można nic zaplanować. Nie wiemy, jak będzie wyglądał sezon. Umowy mamy podpisane, ale jak będzie? Majówka już stracona - wyrokuje.
Jak mówi, również na tamten rok pandemii było obłożenie, ale nie wypaliło nic. - Na wakacje chwilowe otwarcie, na podatki zarobiliśmy. Nie skorzystaliśmy z tarczy, bo zawiesiliśmy działalność. Nauczeni jesteśmy sami sobie radzić. Z doświadczenia wiemy, że za każdą pomoc trzeba będzie jakoś zapłacić - mówi z goryczą.
Hotele idą pod młotek
Podobnych ofert sprzedaży na OLX jest znacznie więcej. Pod młotek idą hotele z restauracją i salą bankietową, jak ten w Łodzi wystawiony za 3,2 mln zł, hotele z salą weselną, jak sprzedawany w Dłużynie Dolnej za prawie 1,7 mln zł, a nawet całe kompleksy z basenem i SPA wystawiony w Gorzowie Wielkopolskim za, bagatela, 15 mln zł.
- Nie dziwi mnie to, że przybywa liczba ofert sprzedaży hoteli. To, co się dzieje, to jakiś koszmar. Jesteśmy ofiarą nieuzasadnionych i niczym nie podpartych decyzji politycznych - przekonuje w rozmowie z money.pl Jan Wróblewski, współwłaściciel Zdrojowa Invest & Hotels.
Jak sam podkreśla, jest poirytowany całą tą sytuację. - Wszyscy mamy dość tych nieadekwatnych decyzji. Lockdown dobija branżę turystyczną, a dowodów na to, że do zakażeń dochodzi w hotelach brak. Ludzie zarażają się głównie w domach i w pracy - przekonuje.
Jak twierdzi, dużym podmiotom wcale nie jest łatwiej przetrwać tę - jak twierdzi - patologiczną sytuację.
- Jest wręcz przeciwnie, my nie otrzymujemy wsparcia. Nie ma o czym mówić. Z tarczy finansowej 2.0 dla MŚP skorzystały małe i średnie przedsiębiorstwa, a także podmioty państwowe, nawet duże. Z kolei duże podmioty prywatne nie mają na razie szans na żadną pomoc. Od pięciu miesięcy nie ma nawet regulaminu na stronie PFR dla dużych firm - wylicza właściciel Zdrojowa Invest & Hotels.
Prezes Polskiej Izby Hotelarzy Marek Łuczyński zauważa, że wraz z pogłębiającym się kryzysem w branży, coraz więcej osób porzuca ten biznes. -  Odpływ pracowników z hoteli i restauracji jest gigantyczny. Setki tysięcy ludzi już odeszło bezpowrotnie z branży. Na razie są to głównie pracownicy średnich i niższych szczebli menadżerskich, ale przyjdzie moment, że również zarządzający wyższego szczebla zaczną tracić pracę - prognozuje.
Polska z najsurowszymi restrykcjami  
Właściciele hoteli, z którymi rozmawiał money.pl, nie mogą zrozumieć, dlaczego w większości krajów branża hotelowa jest otwarta, a w Polsce wprowadza się lockdown dla hoteli.
- Nasze hotele spełniają najwyższe europejskie normy bezpieczeństwa. Nie ma polskich badań, które świadczyłyby o tym, że polskie hotele są odpowiedzialne za transmisje wirusa - zaznacza prezes Łuczyński.
Dlatego też podkreśla, że odpowiedzialność zbiorowa związana z pełnym lockdownem dla branży jest bezzasadna.
- Polska należy do niechlubnego grona krajów europejskich i pozaeuropejskich, jeśli chodzi o negatywne traktowanie branży turystycznej. To bardzo zły kierunek - wtóruje mu Jan Wróblewski.
Jak podkreśla, w Europie jest tylko garstka krajów, gdzie są one zamknięte. A poza nią tylko w Erytrei i Bhutanie zamyka się hotele - zaznacza.
- Nawet w Dubaju obłożenie hoteli sięga 70 proc. - Nie da się tak funkcjonować. To wielka niesprawiedliwość, kiedy na lotniskach tłumy, ludzie wyjeżdżają z kraju na urlopy, tylko w Polsce nie można odpoczywać - podkreśla z rozgoryczeniem współwłaściciel Zdrojowa Hotels.
Zdaniem prezesa Polskiej Izby Hotelarzy, tzw. "droga środka", którą obrał rząd, jest "zabójczą dla polskiego hotelarstwa". - Trzeba zarządzać pandemią w sposób zdecydowany. Potrzebne byłoby ogłoszenie stanu klęski żywiołowiej, tak by hotelarze mogli otrzymać godziwe rekompensaty. Po 2-3 tygodniach zamknięcia znaleźlibyśmy się w innej sytuacji. Hotele mógłby się otworzyć na majówkę. W obecnej sytuacji nie mam złudzeń, że majówki nie będzie. Rząd wykazał się bojaźliwością. Będziemy dryfować w nieznane ze złudną nadzieją, że jakoś to będzie - mówi Marek Łuczyński.
Jak dodaje, jeśli polski rząd nie potrafi odpowiedzialnie zarządzać pandemia, jak choćby rządy w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy w Szwajcarii, to "nie pozostaje nam nic innego jak odpowiedzialne otwarcie branży z zachowaniem najwyższego poziomu reżimu sanitarnego". - Innej opcji nie widzę - zaznacza.
Ostatni dzwonek
To, że branża stanęła na krawędzi, potwierdzają również dane GUS. Porównując do roku poprzedzającego pandemię, liczba turystów korzystających z infrastruktury hotelowej w całym roku 2020 spadła o 49,9 proc.
Z turystycznych obiektów noclegowych skorzystało ledwie 17,9 mln turystów, którym udzielono łącznie 51,4 mln noclegów.
Branża miała tylko parę letnich miesięcy odmrożenia na odbicie. "Stopień wykorzystania miejsc noclegowych we wszystkich turystycznych obiektach noclegowych w 2020 r. wyniósł 26,8 proc. " - informuje GUS.
- Zamknięcie przyniosło gigantyczne straty. Jeśli nie będzie wakacji, to i branży turystycznej nie będzie. Czeka nas fala upadłości. Majówka to ostatni dzwonek, ale jeśli rząd nie zdejmie lockdownu, to może się to okazać ostatnim gwoździem dla branży hotelarskiej - konkluduje Jan Wróblewski.