Raz na dwa lata GUS publikuje raport, który jest prawdziwą gratką dla osób interesujących się rynkiem pracy. Nosi on mało ciekawą nazwę "Struktura wynagrodzeń według zawodów za październik".
Dlaczego za październik? W tym miesiącu w dwuletnim cyklu GUS zbiera dane. Nie są więc one reprezentatywne dla całego roku. Mało tego, są publikowane z opóźnieniem. W lutym 2024 r., jak już wspomniałem, otrzymaliśmy informacje o zarobkach z października 2022 r. Zatem są one nieaktualne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A to dlatego, że po okresie wysokiej inflacji (w październiku 2022 r. prawie 18 proc.) mieliśmy do czynienia z szybkim "nadganianiem" pensji względem wzrostu cen towarów i usług. Od października 2022 r. do stycznia 2024 r. (najświeższe dane) średnie pensje w sektorze przedsiębiorstw wzrosły o około 16 proc.
Bezpiecznie będzie założyć, że płace najzamożniejszych z nas wzrosły co najmniej o tyle samo. Dorzućmy więc do wspomnianej kwoty 16 proc. i wyjdzie nam około 13 350 zł.
Ta bardzo uproszczona poprawka (jest wysoce prawdopodobne, że najwyższe płace rosną szybciej niż średnia) pokazuje, ile trzeba było zarabiać w styczniu 2024 r., żeby wejść do grona jednej dziesiątej najlepiej zarabiających. Wciąż mówimy o kwotach brutto.
Ile więc na rękę dostawaliby najlepiej wynagradzani pracownicy? Niecałe 9 500 zł.
Niektórzy mogą zwrócić uwagę, że przecież pracownicy rozliczają się z fiskusem w różny sposób. Inną kwotę do ręki z wspomnianych ponad 13 tys. dostałby ktoś rozliczający się na umowach o dzieło, inną ten, kto prowadzi jednoosobową działalność, a jeszcze inną osoba, która pracuje na umowie o pracę.
Tutaj GUS ułatwia nam zadanie zliczając jedynie tych, którzy wykonują kodeksową pracę. I to kolejna wada tego zestawienia. Bo osób pracujących na własny rachunek i niezatrudniających innych osób jest w naszym kraju około 2,5 miliona.
W IV kwartale 2022 r. (a więc w czasie, dla którego było robione zestawienie) w Polsce aktywnych zawodowo było 17,3 mln osób. Samozatrudnieni stanowili 15 proc. tej grupy.
Jest to o tyle istotne, że osoby samozatrudnione to częściej również te, które najlepiej zarabiają. Samozatrudnienie jest bowiem opłacalnym sposobem na uniknięcie płacenia wyższych danin.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę osoby prowadzące jednoosobowe działalności gospodarcze, to próg wejścia do tego elitarnego grona mógłby się znacząco podnieść. No właśnie, mógłby, gdyby nie to, że GUS w omawianym raporcie zbiera dane tylko z firm zatrudniających 10 lub więcej pracowników.
W mikrofirmach zarabia się najmniej
Opracowanie jest więc reprezentatywne po pierwsze – dla osób zatrudnionych jedynie na umowę o pracę, a po drugie - dla specyficznej grupy podmiotów – tych nieco większych. Dla jakiej więc grupy konkretnie grupy reprezentatywne są dane? Dla 8,6 mln pracowników, czyli dla połowy aktywnych zawodowo Polaków.
Niedoszacowanie osób zatrudnionych w tzw. mikrofirmach, czyli zatrudniających dziewięć osób i mniej jest o tyle istotne, że właśnie w takich podmiotach zarabia się najmniej. Oczywiście nie we wszystkich – część z nich to świetnie prosperujące start-upy nieźle opłacające swoich pracowników. Mówimy jednak o średniej.
O jakich różnicach w pensjach mówimy? W 2022 r. w mikroprzedsiębiorstwach średnio zarabiało się nieco ponad 4 300 zł brutto. Przy średniej krajowej wynoszącej ponad 6 300 zł brutto.
Płaca średnia dla całej gospodarki była więc wyższa niemal o połowę od średniej płacy w najmniejszych firmach. Jest to o tyle istotne, że w tym ostatnim segmencie gospodarki pracowało ok. 4,5 mln osób.
Co tak naprawdę bada GUS
Ten labirynt wydaje się nie mieć końca, ponieważ w kontekście płac w mikrofirmach jest jeszcze jedna ważna kwestia do poruszenia. Chodzi o to, że to właśnie tam często płaci się pieniądze pod stołem. Realnie więc średnia płaca na rękę w najmniejszych przedsiębiorstwach jest wyższa niż wynikałoby to z danych GUS. O ile?
Trudno powiedzieć, bo też nie jest łatwo badać szarą strefę. Ale możemy założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że nawet po korekcie na środki otrzymywane w kopertach, średnia płaca w najmniejszych firmach jest znacznie mniejsza niż w średnia płaca w większych zakładach pracy.
O ile więc pominięcie samozatrudnionych w raporcie przekładałoby się na "zaniżanie" progu wejścia do 10 proc. najzamożniejszych (bo w jednoosobowych firmach zarabia się średnio więcej), to w przypadku pracowników mikrofirm działa to w drugą stronę (tam zarabia się najmniej).
Warto wiedzieć, że ów próg wejścia do jednej dziesiątej najbogatszych jest więc rozmyty. I prawdopodobnie mieści się gdzieś między 11 a 15 tys. zł brutto.
Dlaczego GUS zbiera dane w tak dziwaczny sposób? I dlaczego nie widać w nich ani pracujących w najmniejszych firemkach, ani samozatrudnionych? Odpowiedź brzmi: logistyka. Przeprowadzanie takiego badania jest skomplikowane, zarówno od strony gromadzenia danych, jak i ich obróbki. Aby zebrać interesujące informacje, Urząd musi uzyskać setki tysięcy wypełnionych ankiet od pracodawców.
Papierologią obciąża jedynie większe podmioty ponieważ urzędnicy doszli do wniosku (słusznego zresztą), że na takie zadania w najmniejszych firmach po prostu nie ma przestrzeni. Dlatego tych ostatnich w zestawieniu nie ma. Co ciekawe, płace w mikrofirmach nie są zliczane również w podawanej co miesiąc "średniej krajowej".
Druga sprawa to sama obróbka danych. GUS jak każda organizacja ma ograniczone kadry. Prowadzi statystyki m.in. ślubów, rozwodów, urodzin, śmierci, liczby mieszkań itd. GUS-owka logikę działania nie wynika z "opieszałości urzędasów", tylko z normalnych ograniczeń sprawności działania organizacji.
Co jeszcze można z tego badania wyczytać? Np. to, że inny próg wejścia do najzamożniejszego decyla (czyli owych 10 proc.) mają kobiety, a inny – mężczyźni.
Dane dla kobiet mówią o nieco powyżej 10 tys. zł brutto. Jeśli w 2022 r. zarabiałaś właśnie tyle, to – biorąc pod uwagę wszystkie powyższe zastrzeżenia – wchodziłaś do grona najlepiej zarabiających 10 proc. kobiet. W przypadku mężczyzn próg ten był wyższy. O mniej więcej 3 tys. brutto.
Część osób mogłaby powiedzieć, że wynika to z faktu, że kobiety wybierają mniej płatne prace, a mężczyźni częściej pracują np. w IT. To część wyjaśnienia tzw. gender pay gap (pol. luki płacowej ze względu na płeć – przyp. red.). Ale jeśli zerkniemy na porównania między zawodami (w tym samym opracowaniu znajdziemy i takie dane), to okaże się, że na tych samych stanowiskach w IT mężczyźni zarabiają znacznie więcej niż kobiety.
Mało tego, istnieją badania, które porównują nie tylko poszczególne stanowiska, ale osoby z podobnym stażem pracy, wykształceniem, wiekiem itp. Jedyną istotną zmienną różnicującą jest płeć. I tu znów kobiety zarabiają mniej za tą samą pracę. To tzw. skorygowana luka płacowa, która wynosi w naszym kraju – w zależności od badania – od 15 do nawet 25 proc.
12 200 zł na rękę i jesteś w wyjątkowym gronie
Ale należy zarabiać, żeby wejść do elitarnego grona 5 proc. najlepiej zarabiających? Według tego samego badania nieco ponad 15 tys. zł brutto. Dodajmy do tego wspomniane wyżej 16 proc.
Jeśli mówimy o etatowcach, to najzamożniejsza jedna dwudziesta społeczeństwa zarabia nieco około 17,5 tys. zł brutto, czyli 12 200 zł na rękę. Czy to dużo?
Odpowiedź na to pytanie może być subiektywna i obiektywna. Subiektywna brzmi mniej więcej tak: zależy w jakiej grupie dochodowej się znajdujesz. Obiektywna: oczywiście, że dużo. Jeśli zarabiasz właśnie tyle (lub więcej) oznacza to, że 95 proc. etatowców zarabia mniej niż ty.
Kamil Fejfer, dziennikarz, analityk rynku pracy i nierówności społecznych