36 tys. 308 zł - średnio tyle według Narodowego Banku Polskiego zarabia dyrektor departamentu. To przeciętne wynagrodzenie z rocznego rozliczenia PIT, które Bank przedstawił w środę rano. To efekt zamieszania z wynagrodzeniem dla dwóch bliskich współpracowniczek prof. Adama Glapińskiego - dyrektor departamentu komunikacji Martyny Wojciechowskiej oraz Kamili Sukiennik, która jest dyrektorem gabinetu prezesa NBP.
Z kwotą podaną przez NBP jest tylko jeden problem: zupełnie nie oddaje tego, jak w rzeczywistości zarabia się w Narodowym Banku Polskim. Po pierwsze - to tylko średnia dla blisko 30 dyrektorów wszystkich departamentów. NBP nie chciał ujawnić widełek płacowych, czyli najniższego i najwyższego wynagrodzenia wśród dyrektorów.
To dałoby zdecydowanie lepszy obraz sytuacji. Po drugie - NBP nie chciał wyjaśnić zawiłości własnego systemu wynagradzania. Bank wyciągnął jedynie kwity z PIT. A prawda o zarobkach w Banku jest jedna: pensja zasadnicza to tylko połowa wynagrodzenia.
Jak płaci NBP? Każdy z dyrektorów może liczyć na pensję zasadniczą, która jest ściśle powiązana z obowiązującą w Banku siatką płac. Do tego jednak dochodzą kwartalne premie.
- Ich wartość jeszcze kilka lat temu zbliżała się do miesięcznej pensji. To było zwykle kilkanaście tysięcy złotych premii za dobre wyniki kwartalne. Do tego dochodził dodatek za wysługę lat oraz… coroczna premia od prezesa NBP. Prezes ma pulę, którą rozdziela pomiędzy dyrektorów departamentów. Każdy pracownik dostaje swoją premię roczną, każdy dyrektor swoją. W efekcie to, co było na umowie w końcowym rozrachunku rośnie dwa razy. Szkoda, że Narodowy Bank Polski nie chciał tego wyjaśnić - mówi informator money.pl.
Jak wynika z informacji money.pl, poprzedni dyrektor departamentu komunikacji i promocji miał w umowie wpisane 17 tys. zł brutto.
Wraz z kwartalną premią, dodatkiem za wysługę lat oraz corocznym dodatkiem od prezesa NBP - dyrektor na tym stanowisku inkasował średnio ponad 30 tys. brutto, czyli 22 tys. zł netto. To o blisko 5 tys. zł brutto mniej niż wynika z danych, które dziś pokazał Narodowy Bank Polski.
Za czasów prof. Marka Belki dyrektorem departamentu komunikacji był Marcin Kaszuba. Kaszuba ma na koncie pracę w kilkunastu przedsiębiorstwach i urzędach państwowych. Pracował w biurze prasowym rządu, później w ministerstwie finansów, ministerstwie gospodarki, PKN Orlen. Do tego odpowiadał za polskie kampanie medialne międzynarodowych firm z branży lotniczej. Przez blisko rok był też wiceszefem Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji, w której finalizował negocjacje z zagranicznymi firmami, które chciały przyjść do Polski. Na chwilę przed pracą w Narodowym Banku Polskim pracował przez kilka lat w firmie doradczej EY (wtedy jeszcze pod nazwą Ernst & Young). W NBP był od 2010 do 2016 roku.
Skontaktowaliśmy się z Marcinem Kaszubą i zadaliśmy bardzo proste pytanie: ile zarabia dyrektor departamentu komunikacji i promocji w Narodowym Banku Polskim. - Nie jestem już pracownikiem NBP, nie jestem zatem upoważniony do odpowiadania na pytania o wynagrodzenie. Proszę mi wybaczyć, ale to nie są pytania do mnie - uciął krótko.
Dotarliśmy jednak do umowy o pracę, którą podpisał z NBP. To krótki dokument, podpisany przez Kaszubę i Marka Belkę. Stawka miesięczna, która jest wpisana w umowę to wspomniane 17 tys. zł brutto.
- Powiedzieć, że Marcin jest rozgoryczony to powiedzieć za mało. Jest po prostu wkurzony, że dyrektora departamentu ma się teraz za asystentkę prezesa lub za blondynę, która bierze duże pieniądze i nikt nie wie za co. Co w ostatnim czasie robiła Martyna Wojciechowska? Odganiała dziennikarzy, a teraz milczy. Kaszuba nie robił za ochroniarza prezesa i sprowadzenie dyrektora departamentu do takiej roli go po prostu boli - tłumaczy nasz informator.
- Departament komunikacji i promocji przez lata był jednym z najgorzej opłacanych w Narodowym Banku Polskim - mówi money.pl inny były pracownik NBP. - Różnice w zarobkach pomiędzy poszczególnymi departamentami znacznie się różnią. Bank na lewo i prawo szastał dzisiaj średnimi statystykami, ale słowem nie zająknął się o widełkach. A to one są kluczowe - mówi.
- Wśród ludzi związanych z NBP już teraz funkcjonuje żart, że dopiero Martynie Wojciechowskiej udało się odwrócić tę zasadę. Ludzie, którzy przed laty tworzyli departament komunikacji gratulują i zazdroszczą - śmieje się.
Aktualizacja 28 marca:
Jak wynika z danych NBP - średnia miesięczna pensja dyrektora komunikacji wynosiła od 33 tys. zł brutto do 41 tys. zł brutto.