Money.pl dotarł do pisma, jakie związkowcy w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego (GITD) przesłali kierownictwu, a także m.in. do premiera Donalda Tuska, ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka czy szefowej Służby Cywilnej Anity Noskowskiej-Piątkowskiej.
Skarżą się w nim na nową "gradację parametrów czynności kontrolnych, mających wpływ na ewentualne nagrody uznaniowe", którą zastosowano w Biurze Kontroli Opłaty Elektronicznej GITD.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To lista pięciu, ułożonych w kolejności od najważniejszego do najmniej ważnego, czynników warunkujących otrzymanie przez inspektora drogowego nagrody:
1. Kontrola wynikowa podmiotów zagranicznych.
2. Kontrola wynikowa podmiotów krajowych.
3. Nałożone grzywny w drodze mandatu karnego.
4. Kontrola stanu technicznego skutkująca zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego.
5. Sprawowanie zastępstwa pod nieobecność koordynatora zespołu.
Wynika z tego prosta zależność - im więcej kontroli zakończy się mandatem czy zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego, tym większa szansa, że uznaniowa nagroda dla kontrolerów drogowych będzie wyższa.
Dlaczego zrobiono jeszcze rozróżnienie na przewoźników zagranicznych i krajowych? Jak tłumaczy jeden z naszych rozmówców związanych z GITD, ci pierwsi muszą regulować mandaty gotówką na miejscu, więc im trudniej się od nich uchronić.
Co zarzucają związki
Związkowcy z GITD uważają, że tego typu hierarchia nagród jest niezgodna nie tylko z prawem polskim, ale także unijnym. Zwracają uwagę, że Ustawa o transporcie drogowym wprost zakazuje tego typu działań, bowiem zakazuje dyskryminacji ze względu na kraj rejestracji pojazdu, zamieszkania kierowcy czy siedziby firmy.
Podkreślają także, że kontrola nie musi skończyć się mandatem. Po pierwsze, wszystko może być w porządku, a nawet gdyby nie, to zgodnie z art. 41 Kodeksu wykroczeń istnieje możliwość odstąpienia od ukarania. Sprawa może zakończyć się pouczeniem.
Wskazana gradacja będzie powodować, że nikt z inspektorów nie będzie stosował art. 41, bojąc się, że nie otrzyma nagrody - słyszymy.
Związkowcy odwołują się także do prawa europejskiego, które zakazuje dyskryminacji. "W ocenie strony społecznej kierownictwo BKOE (Biura Kontroli Opłaty Elektronicznej - przyp. red.), wydając takie kryteria przyznawania nagród, dopuściło się złamania przepisów. W ocenie związku zawodowego uczyniono to z niskich pobudek związanych z uzyskaniem preferowanych przez organy naczelne wyników" - piszą związkowcy.
W konkluzjach pisma domagają się wycofania takich kryteriów przyznawania nagród jako niezgodnych z prawem.
Liczba nakładanych mandatów przez GITD jest istotna dla rządzących, bowiem - jak tłumaczy jeden z naszych rozmówców - część w ten sposób pozyskanych pieniędzy wpływa do budżetu państwa, część zasila Krajowy Fundusz Drogowy, a część idzie na Fundusz Przewozów Autobusowych.
Nagrody za skuteczność czy kasę?
Łukasz Zboralski, ekspert tematyki bezpieczeństwa ruchu drogowego, szef portalu brd24.pl, podkreśla, że policja czy GITD mogą tworzyć systemy rozliczania pracy funkcjonariuszy czy inspektorów, ale nie powinny opierać się na liczbie wystawionych mandatów czy sumie kar.
To może się opierać na przykład na liczbie przeprowadzonych kontroli, ale uzależnienie wynagradzania do wyników finansowych jest aberracją. To będzie prowadziło do sytuacji w której policjanci czy inspektorzy nie będą pilnować porządku na drodze, gdzie jest najmniej bezpiecznie, tylko szukać mandatów - uważa Zboralski.
Przypomina, że w czasach poprzednich rządów PO-PSL - gdy ministrem finansów był Jacek Rostowski - doszło do medialnej awantury, gdy się okazało, że do budżetu wpisano, ile ma być wpływów z mandatów.
Przewaga względów bezpieczeństwa ruchu drogowego nad finansowym była argumentem za odebraniem samorządom prawa do instalacji własnych fotoradarów. Jednym z głównych powodów było to, że stawiane były w miejscach gwarantujących duże wpływy, a niekoniecznie bezpieczeństwo.
- Uzależnianie wysokości nagród dla inspektorów od liczby wystawionych mandatów i zatrzymanych dowodów rejestracyjnych to skandaliczna decyzja kierownictwa GITD - komentuje były szef GITD Alvin Gajadhur, który obecnie doradza prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
- Inspekcja została powołana do dbania o szeroko rozumiane bezpieczeństwo na drogach i do kontroli, czy są przestrzegane zasady uczciwej konkurencji w przewozach drogowych, a nie do prześladowania kierowców i przewoźników. Oczekuję na stosowną reakcję ministra infrastruktury w związku z tymi karygodnymi wytycznymi szefa GITD. Zastraszanie i mobbing pracowników GITD muszą się natychmiast skończyć - mówi Gajadhur.
O odniesienie się do sprawy poprosiliśmy zarówno GITD, jak i Ministerstwo Infrastruktury, jednak dotąd nie odpowiedziały na pytania money.pl.
Grzegorz Osiecki Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl