Ceny rosną w tempie 4,4 proc. w skali roku - wynika z najnowszych danych GUS. Takiej drożyzny nie było od ponad 8 lat. Bije ona przede wszystkim w obywateli. Badania pokazują, że rosnące ceny najbardziej frustrują Polaków.
Wielu ekonomistów wskazuje jednak, że nie wszyscy cierpią przez wysoką inflację. Sugerują, że jest ona na rękę rządowi, który na tym nie tylko nie traci, ale wręcz korzysta. Ma bowiem więcej pieniędzy. Jak to możliwe?
- Dla gospodarstw domowych inflacja ma tę cechę, że redukuje siłę nabywczą z trudem zarabianych pieniędzy. Za tą samą kwotę z czasem możemy kupić coraz mniej towarów i usług. Jednocześnie wraz z coraz wyższymi cenami do budżetu trafia więcej pieniędzy z podatków pośrednich, głównie z VAT i akcyzy - zauważa Ireneusz Jabłoński, ekonomista i ekspert Centrum im. Adama Smitha.
Podkreśla, że jest tu ewidentny konflikt interesów. Rząd dostaje więcej pieniędzy kosztem obywateli.
Miliardy dla rządu
Przykładowo, VAT na paliwa wynosi 23 proc. Benzyna sprzedana przez stację na kwotę 100 tys. zł po podwyżce na poziomie 4 proc. dałaby przedsiębiorcy 104 tys. zł przychodu. Dzięki podwyżce cen do budżetu tylko z VAT wpłynie w takim przypadku dodatkowe blisko 750 zł. A do tego dojdzie jeszcze m.in. akcyza.
Analogiczne wygląda to dla kawy czy usług telefonicznych. Każde ich podwyżki przekładają się na wpływy budżetowe wyższe o 23 proc. Na podwyżkach cen mleka, pieczywa czy książek państwo zyskuje po 5 proc. I można tak wymieniać w nieskończoność.
Ireneusz Jabłoński szacuje, że przy inflacji przekraczającej 4 proc. dochody budżetowe mogą być nawet kilka miliardów złotych wyższe.
Czytaj więcej: Inflacja w Polsce. Ekspert tłumaczy, co dalej z drożyzną
W tym kontekście mówi o nienazwanym wprost, ale jednak pewnego rodzaju niewidzialnym, ukrytym podatku - tzw. podatku inflacyjnym.
- Wszystkie daniny publiczne muszą być nakładane w formie ustaw. Podatek inflacyjny jest jedynym, który omija procedury. A jest skutkiem określonej polityki gospodarczej rządu - podkreśla.
Ekspert Centrum im. Adama Smitha zwraca uwagę, że to właśnie decyzjami politycznymi wstrzymywano przez pewien czas podwyżki stawek za energię elektryczną, mimo że były uzasadnione rynkowo. Skumulowały się i gdy okazało się, że nie można już tego powstrzymać, mamy teraz efekt w postaci dużych podwyżek. Poza tym różnego rodzaju działania rządu zmuszają samorządy do podnoszenia opłat komunalnych.
W kierunku wzrostu inflacji działają też wszystkie świadczenia socjalne.
- W normalnym mechanizmie rynkowym ludzie mają więcej pieniędzy, jeśli więcej wytwarzają, czyli w przypadku otrzymywania wynagrodzenia za pracę. Rząd w ostatnich latach prowadził jednak intensywną politykę socjalną, w efekcie której na rynek trafiło wiele miliardów w znacznej części pożyczonych. Duża część rozeszła się od razu na konsumpcję, podbijając ceny - tłumaczy Jabłoński.
Państwo też płaci więcej
Z tak kategorycznym stawianiem sprawy nie zgadza się dr Janusz Wdzięczak, ekonomista think-tanku Fundacja Ambitna Polska. Sugeruje, że inflacja ma bardziej neutralne znaczenie dla rządu, bo nawet jeśli zyskuje na wyższych wpływach z podatków VAT i akcyzy, traci wizerunkowo u wyborców. Poza tym wyższe ceny biją także pośrednio w rząd przez spółki skarbu państwa.
- W Stanach Zjednoczonych, gdzie rola państwa w gospodarce jest mniejsza, władze mogą cieszyć się z inflacji. W Polsce czołowe spółki energetyczne, banki itp należą do skarbu państwa. Wyższe ceny oznaczają dla nich wyższe koszty działalności, które spadają na państwo - tłumaczy.
Ekonomista wskazuje też na powiązanie cen z płacami. Presja na podwyżki w budżetówce czy obserwowany właśnie strajk górników to koszty i problemy dla rządu. Z tej perspektywy inflacja nie jest korzystna.
- W gospodarce każdy aspekt ma swoje plusy i minusy. Tak samo jest z inflacją - podkreśla Wdzięczak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl