Wzrost cen w Polsce nabiera tempa. W sierpniu inflacja wyniosła 5,4 proc. w skali roku i była najwyższa od dwóch dekad.
Tymczasem bank centralny nie spieszy się z podwyżką stóp procentowych, która teoretycznie mogłaby nieco wyhamować drożyznę, przynajmniej w niektórych kategoriach towarów i usług. W środę Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o pozostawieniu stóp na obecnym poziomie.
Szef banku centralnego uważa, że podwyżka stóp w tym momencie byłaby ryzykowna oraz że wynagrodzenia rosną szybciej niż ceny, zatem inflacja nie ma negatywnego wpływu na portfele Polaków.
Sprawdziliśmy, jak rosną ceny i wynagrodzenia. Oczywiście każdy trochę inaczej odczuwa wzrost cen, bowiem kupuje inne produkty i usługi. Za punkt wyjścia przyjęliśmy więc produkty z tzw. koszyka Kaczyńskiego, czyli produkty wybrane własnoręcznie przez szefa PiS.
W 2011 roku w niewielkim osiedlowym sklepie w Warszawie prezes PiS Jarosław Kaczyński pojawił się wraz z tłumem fotoreporterów. Do koszyka włożył produkty, o ceny których pytał Donald Tusk w słynnej już debacie z 2007 roku. Wybrano jeden z droższych sklepów, a zakupy z marca 2011 roku miały pokazać, jak gigantyczna drożyzna panuje za rządów Tuska. Sklep, który był politycznym polem bitwy niestety już nie istnieje.
Czytaj też: Inflacja – co warto o niej wiedzieć?
Za siedem produktów (ziemniaki, chleb, jajka, jabłka, piersi z kurczaka, mąka i cukier) Jarosław Kaczyński zapłacił wtedy 55 zł 60 gr. Sprawdziliśmy, że koszyk bardzo podobnych produktów według cen podawanych przez GUS (średnia dla całej Polski) w lipcu 2011 roku kosztował 39 zł.
O ile od tamtego czasu zdrożał "koszyk Kaczyńskiego"? W lipcu 2019 roku kosztował 42 zł i 54 grosze, a w lipcu 2021 za te same produkty trzeba już było zapłacić 46 zł i 12 groszy. Oznacza to, że przez osiem lat zdrożał mniej więcej o tyle samo, co przez ostatnie dwa lata. W ciągu dwóch ostatnich lat średnie ceny produktów, które włożył do koszyka szef PiS dekadę temu, poszły w górę o 8,4 proc.
Jeśli płace rosną szybciej niż ceny, oznacza to, że możemy kupić więcej, a inflacja jest kwestią, którą należy odnosić do wzrostu wynagrodzeń, mówił premier Mateusz Morawiecki miesiąc temu, kiedy odczyt inflacji w lipcu pokazał 5 proc.
Jednak wynagrodzenia nie wszystkim rosną tak samo. Niektórym wzrost cen ciąży bardziej niż innym. Wzięliśmy pod lupę przeciętne wynagrodzenia publikowane przez GUS i sprawdziliśmy, czy faktycznie teraz stać nas na więcej koszyków Kaczyńskiego niż dwa lata temu.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w lipcu 2019 roku wyniosło 5182 zł, a w lipcu 2021 roku już 5852 zł. Dzięki takiemu wzrostowi zarobków można kupić pięć koszyków Kaczyńskiego więcej niż dwa lata temu (oczywiście zakładając, że cała kwota zostanie wydana na ten cel).
Jednak za przeciętną emeryturę można teraz kupić już tylko dwa koszyki Kaczyńskiego więcej niż w połowie 2019 roku. W ciągu dekady przeciętny emeryt "wzbogacił się" o 12 takich koszyków.
W niektórych branżach zarobki rosną wolniej niż w innych. Średnie płace w budownictwie pozwalają na zakup zaledwie jednego koszyka więcej niż dwa lata temu, natomiast statystyczny pracownik sektora "gospodarka magazynowa i transport" nie "wzbogacił się" nawet o jeden koszyk.
Ekonomiści prognozują, że w kolejnych miesiącach przyspieszy wzrost cen żywności. W lipcu wyniósł on 3,1 proc. w skali roku, w sierpniu już 3,9 proc., a pod koniec roku może sięgnąć 6 proc.