Inflacja w Polsce bije kolejne rekordy. Najnowszy dane pokazały, że ceny w sierpniu były średnio o 5,4 proc. wyższe niż w sierpniu rok temu. Oznacza to, że ceny rosną najszybciej od 20 lat.
Czy inflację można zatrzymać? To zadanie banku centralnego. Wzrost cen napędzają prawie zerowe stopy procentowe, które mamy obecnie w Polsce.
Wysokość stóp co prawda nie wpływa na ceny paliw czy prądu (pierwsze zależą od notowań ropy na światowych rynkach, a drugie są ustalane administracyjnie), jednak podwyżki stóp teoretycznie mogłyby wyhamować "drożyznę" w niektórych kategoriach produktów czy usług.
O wysokości stóp w Polsce decyduje Rada Polityki Pieniężnej (RPP), której przewodniczącym jest szef banku centralnego Adam Glapiński. Problem w tym, że RPP jest zachowawcza i mimo rekordowej inflacji nie spieszy się z podwyżką.
Na Radzie dotychczas nie robił też wrażenia fakt, że inne kraje regionu – Czechy i Węgry - już zaczęły w ten sposób walczyć z inflacją. Szef NBP powiedział w czerwcu, że nie należy oglądać się na "egzotyczne" banki centralne.
Czytaj też: Inflacja – co warto o niej wiedzieć?
Trzeba jednak pamiętać, że decyzje w dziesięcioosobowej RPP nie zapadają jednogłośnie, a na posiedzeniach – szczególnie ostatnio – zapewne dochodzi do burzliwych dyskusji. W Radzie zderzają się dwie frakcje – "jastrzębi", czyli zwolenników wyższych stóp procentowych, oraz "gołębi", czyli zwolenników niskich stóp, którzy do tej pory mieli przewagę liczebną.
Rozpędzony pociąg
Czy po ostatnim rekordowym odczycie inflacji w Radzie przybędzie "jastrzębi" i stopy pójdą w górę? Ekonomiści ostrzegają, że brak działań ze strony banku centralnego może mieć poważne konsekwencje dla gospodarki.
- NBP pod rządami pana Glapińskiego prowadzi de facto politykę proinflacyjną. A konstytucyjnym obowiązkiem NBP jest utrzymywanie inflacji w granicach 2,5 proc. z odchyleniami rzędu jednego punktu procentowego. To jest systematycznie gwałcone – ocenił prof. Leszek Balcerowicz, były wicepremier i były prezes NBP w programie "Money. To się liczy".
Z kolei nawet jeśli Rada w końcu zareaguje, może już być za późno. Inflację można bowiem porównać do rozpędzonego pociągu, który nie jest w stanie natychmiast się zatrzymać.
Zwlekanie z decyzją o podwyżce stóp może oznaczać, że w przyszłości trzeba będzie podnieść je jeszcze bardziej. A to oznaczałoby wyższe raty kredytów.
- Dzisiejszy odczyt inflacji naprawdę mnie martwi. Nie spodziewałem się poziomu 5,4 proc. - powiedział we wtorek w telewizji Biznes 24 Eugeniusz Gatnar, członek RPP.
- Moim zdaniem jakaś reakcja musi być. Ja proponuję łagodne rozpoczęcie cyklu, bo jeśli nie rozpoczniemy teraz, to trzeba będzie w przyszłym roku gwałtownie podnosić stopy, a to będzie bolesne dla kredytobiorców - dodał.
Raty kredytów są obecnie dużo niższe niż przed pandemią za sprawą prawie zerowych stóp procentowych, ale tak nie będzie wiecznie. Komisja Nadzoru Finansowego ostrzega, że biorąc kredyt przy niskich stopach, należy pamiętać o ryzyku związanym ich podwyżką. Jeśli wzrosną stopy, wzrosną też miesięczne raty. O ile dokładnie wyliczyliśmy TU.
"Jastrzębie" kontra "gołębie"
Dlaczego stopy są prawie zerowe? Zostały drastycznie ścięte w 2020 roku, aby przeciwdziałać negatywnym konsekwencjom koronawirusa w gospodarce. Główna stawka spadła z 1,5 proc. do rekordowo niskiego poziomu zaledwie 0,1 proc.
Niektórzy członkowie RPP już wcześniej głosowali za podwyżką. Należą do nich Eugeniusz Gatnar, Łukasz Hardt i Kamil Zubelewicz. Wśród dziesięciu członków RPP od dawna wyróżniają się "jastrzębim" podejściem, czyli takim, które nakierowane jest na utrzymywanie wyższych stawek oprocentowania w bankach.
Po ostatnim rekordowym odczycie inflacji Łukasz Hardt podkreślił, że przy braku reakcji, ryzyka dla gospodarki będą narastać. Głos zabrała także Grażyna Ancyparowicz, jej zdaniem wzrost cen w Polsce napędzają czynniki, na które bank centralny nie ma wpływu. Podobny pogląd od miesięcy prezentuje przewodniczący RPP Adam Glapiński. Grażyna Ancyparowicz nie wyklucza podwyżki, jednak uważa, że z decyzją trzeba poczekać do listopada. Wtedy bowiem NBP będzie publikował swoją prognozę dotyczącą inflacji i wzrostu gospodarczego.
Kiedy zatem może nastąpić podwyżka? W grę wchodzi listopad, choć część analityków wskazuje na przyszły rok. Jednak ostatnio np. Jerzy Żyżyński zapowiedział, że w związku z uwarunkowaniami pandemicznymi stopy raczej pozostaną bez zmian do końca bieżącego roku.
Zdaniem ekonomistów ING Banku Śląskiego, po ostatnich danych o inflacji część niezdecydowanych członków RPP opowie się za podwyżką w listopadzie. "Banki centralne w regionie mówią, że CPI (inflacja konsumencka - red.) jest większym ryzykiem niż 4 fala" – ocenili.
Zacisnąć zęby i z tym żyć?
Część ekonomistów już od dłuższego czasu ostrzega przed drożyzną i wzywa bank centralny do działania. Głosy te nasiliły się po ostatnich danych GUS.
- To, co mnie naprawdę niepokoi, to na przykład wskaźnik wzrostu cen żywności, który z miesiąca na miesiąc się zwiększa (...). A prezes NBP i jego analitycy ciągle podkreślają, że wzrost inflacji to właśnie kwestia drogich paliw, że mamy zacisnąć zęby i z tym żyć - powiedział w programie "Money. To się liczy" prof. Witold Orłowski, ekonomista, wykładowca Akademii Finansów i Biznesu Vistula.
- Bank centralny jest jedyną instytucją, która może i powinna walczyć z inflacją. Jeśli bank centralny będzie się dalej tak zachowywał, to za rok możemy mieć nawet 10-procentową inflację - dodał.