W Unii Europejskiej jednym ze skutków kryzysu wywołanego epidemią koronawirusa jest spadek inflacji, a w wielu krajach ceny okazują się nawet niższe niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.
Zupełnie inaczej jest w Polsce. Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) pokazują, że w październiku ceny dóbr i usług konsumpcyjnych były średnio o 3 proc. wyższe niż przed rokiem. Podobnie jest tylko w Czechach i na Węgrzech.
Czytaj więcej: Druga fala epidemii groźniejsza dla gospodarki. "Należy się spodziewać większej liczby bankructw"
Pocieszeniem jest fakt, że w październiku podwyżki nieco odpuściły, bo ostatnio rosły już w tempie 3,2 proc.
Jest to nawet lekkim zaskoczeniem dla ekonomistów, którzy przed publikacją danych GUS prognozowali 3,1-procentową inflację.
Poprzednio uwagę zwracały przede wszystkim błyskawicznie drożejące usługi. M.in. fryzjerów i kosmetyczek czy usług lekarskich/medycznych. Z żywności o kilkanaście procent w górę poszły m.in. owoce.
Czytaj więcej: Sfinks chce układu z wierzycielami. Duża sieć restauracji mówi o dramatycznej sytuacji
Najnowsze wyliczenia GUS mają charakter wstępny, więc na szczegółowe dane trzeba poczekać około dwa tygodnie.
Wiadomo jednak, że ogółem żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w rok o 2,3 proc. i o zaledwie 0,1 proc. staniały w porównaniu z wrześniem. Energia jednocześnie skoczyła w górę o 4,8 proc. rocznie i 0,3 proc. miesiąc do miesiąca.
Czytaj więcej: Braster zrobił rachunek sumienia. Zamiast rewolucyjnego wynalazku jest walka o przetrwanie
Inflacja byłaby wyższa gdyby nie niższe ceny paliw. W skali roku obniżyły się o 9,2 proc., a względem września spadły o 1 proc.