Potwierdziły się przewidywania ekonomistów, którzy zakładali, że podwyżki cen znowu przyspieszą na przełomie roku. Skala w jakiej się to stało zaskoczyła jednak największych pesymistów. W grudniu średnio wzrosły o 0,8 proc. w porównaniu z listopadem (prognozowano 0,3 proc.), a porównując dane rok do roku wychodzi inflacja na poziomie 3,4 proc. (prognozowano 2,9 proc.).
Dokładnie rok temu pisaliśmy, że inflacja jest najniższa od 2016 roku, a teraz jest na najwyższym poziomie od października 2012 roku.
Czytaj więcej: Wywóz śmieci w 2020 roku. Te stawki wyczyszczą nam portfele
Oczywiście w dalszym ciągu głównym źródłem drożyzny jest żywność. Podrożała w rok o 7 proc., a to tylko średnia. Statystyki z ostatnich miesięcy pokazują, że niektóre produkty takie jak owoce, warzywa czy mięso potrafią kosztować kilkanaście procent więcej niż rok temu.
Jak dokładnie wyglądało to w grudniu? Na razie nie wiadomo. Bardziej szczegółowe dane GUS zaprezentuje dopiero za około dwa tygodnie. Wtedy też urzędnicy będą dysponować pełnymi wyliczeniami. Sama inflacja może się też minimalnie zmienić.
Opublikowane we wtorek dane mają charakter wstępny i ich zadaniem jest sygnalizować pewne zmiany zachodzące w gospodarce.
Rosnąca inflacja i perspektywa przekroczenia 3,5 proc. już na początku tego roku (m.in. ze względu na idące w górę ceny prądu) będzie wywierać presję na Radę Polityki Pieniężnej w kwestii stóp procentowych. Gdy inflacja przekracza cel, wskazane byłoby podnoszenie stóp procentowych, a to oznaczałoby m.in. wyższe oprocentowanie kredytów.
Na razie jednak członkowie rady zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą i w perspektywie najbliższych miesięcy raczej nie należy się spodziewać rosnących rat.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl