W czwartek Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał szczegółowe dane o inflacji z Polsce, z których dowiedzieliśmy się, co i o ile zdrożało.
W czerwcu ceny w Polsce wzrosły średnio o 4,4 proc. w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku. Jednak w niektórych kategoriach dóbr i usług wzrost cen był znacznie większy.
Wśród głównych kategorii dóbr i usług wyróżnianych przez GUS, w oczy rzuca się kategoria "transport", w której ceny poszły w górę aż o ponad 16 proc. w skali roku. W tej pozycji ujęte są między innymi paliwa, które średnio zdrożały aż o 27 proc. w skali roku.
Gwałtowny wzrost cen paliw to efekt pandemii. Kiedy wprowadzono lockdown popyt na paliwa gwałtownie spadł, a wraz z nim koszt tankowania. Z kolei w miarę znoszenia restrykcji popyt szybko rósł, a wraz z nim ceny ropy naftowej na giełdach oraz ceny na stacjach. W czerwcu benzyna była najdroższa od siedmiu lat.
Na drugim miejscu pod względem tempa wzrostu cen znalazła się kategoria "użytkowanie mieszkania oraz nośniki energii". W tym przypadku ceny poszły w górę o 5,9 proc. w skali roku. Są to wydatki, które "bolą" gospodarstwa domowe. Według koszyka inflacyjnego przyjętego przez GUS stanowią prawie jedną piątą wydatków gospodarstw domowych.
Niewiele mniej, bo o 5,7 proc. w skali roku, zdrożały hotele i posiłki w restauracjach. Tu wzrost cen wyraźnie przyspieszył. Co prawda na tę kategorię przeciętne gospodarstwo domowe przeznacza średnio mniej niż 5 proc. swojego budżetu, ale droższe ceny w hotelarstwie i gastronomii mogą dać się we znaki szczególnie teraz, w okresie wakacyjnym.
- Wzrost cen w usługach wynika z tego, że przedsiębiorcy chcą odrobić część strat, jakie ponieśli w trakcie pandemii - ocenia Michał Gniazdowski, analityk z zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
A co z żywnością? Najnowsze dane GUS pokazały, że wzrost cen w tej kategorii przyspieszył i wyniósł 2 proc. w skali roku, podczas gdy w maju było to 1,7 proc. w skali roku.
- Dynamika cen żywności przyspieszyła. W trzecim kwartale, w miesiącach wakacyjnych, ceny żywności pozostaną wysokie. Zakładamy, że mocniej mogą drożeć towary pochodzenia zbożowego, z uwagi na wysokie ceny zbóż na światowych giełdach rolnych - ocenia Michał Gniazdowski.
Najnowsze dane GUS pokazują jednak, że nie wszystko drożeje. Ceny poszły bowiem w dół w przypadku odzieży i obuwia.
Tak zmieniała się inflacja
Jeśli przyjrzymy się inflacji w dłuższym horyzoncie, to okazuje się, że w ciągu ostatniej dekady mocno zdrożały m.in. żywność oraz użytkowanie mieszkania wraz z nośnikami energii. W tych kategoriach wzrost cen był wyższy od wskaźnika inflacji (czyli średniego poziomu wzrostu cen konsumpcyjnych w Polsce, który uwzględnia wszystkie kategorie).
Wolniej od "średniej" rosły m. in. koszty wyposażenia mieszkania, a ceny odzieży i obuwia spadły.
Dbanie o to, by ceny w Polsce nie rosły zbyt szybko, to jedno z zadań Narodowego Banku Polskiego. W jaki sposób NBP może hamować wzrost cen? Poprzez podwyżkę stóp procentowych. Bank centralny jednak tego nie robi, mimo że stopy są w Polsce prawie zerowe. Dlaczego?
Otóż według NBP inflację w Polsce napędzają czynniki, które są niezależne od wysokości stóp procentowych. Do takich czynników zaliczamy ceny paliw, które zależą od cen ropy na światowych rynkach. Drożeje też użytkowanie mieszkania, czyli m.in. prąd czy wywóz śmieci, na co wpływ mają w dużej mierze regulacje administracyjne.
Kolejną taką kategorią jest żywność. Na jej ceny wpływa bowiem sytuacja na rynkach światowych, a także wielkość zbiorów, która zależy m.in. od pogody.
Aby śledzić wzrost cen, na które polityka banku centralnego ma wpływ, NBP wylicza tzw. wskaźnik inflacji bazowej. Jak się okazuje, inflacja bazowa (po wyłączeniu żywności i energii) wyniosła w maju 4 proc., czyli również była na podwyższonym poziomie.
Odczyt inflacji bazowej za czerwiec poznamy w piątek. Inflacja bazowa z wyłączeniem cen żywności i energii obniżyła się najprawdopodobniej do okolic 3,6-3,7 proc., jednak to nadal dużo.
Ceny rosną, NBP nie reaguje
- Oceniamy, że szanse na znaczący spadek inflacji w trzecim kwartale są małe. Dalej powinna ona oscylować blisko 4,5 proc. Szacujemy, że średni wzrost cen w 2021 roku będzie zbliżony do 4 proc. - prognozuje Michał Gniazdowski.
Co na to bank centralny? Twierdzi, że trzyma rękę na pulsie. - Oczekujemy, że wzrost gospodarczy w najbliższych latach będzie wynosił ok. 5 proc. i mamy inflację pod kontrolą, choć obecnie jest ona relatywnie wysoka w odniesieniu do celu inflacyjnego - powiedział w ubiegły piątek członek Rady Polityki Pieniężnej Cezary Kochalski. Przypomnijmy, że górna granica odchylenia od celu inflacyjnego NBP wynosi 3,5 proc.