W ubiegłym tygodniu Główny Urząd Statystyczny podał, że w lipcu ceny w Polsce wzrosły średnio o 5 proc. w skali roku. To najwyższa inflacja od dekady.
Z kolei w poniedziałek Narodowy Bank Polski podał, że inflacja bazowa, po wyłączeniu cen żywności i energii, wzrosła w lipcu do 3,7 proc. z 35 proc. w czerwcu.
Dlaczego NBP wylicza inflację bazową z wyłączeniem cen energii i żywności? Wskaźnik ten pokazuje wzrost cen tych dóbr i usług, na które polityka pieniężna prowadzona przez bank centralny ma relatywnie duży wpływ.
Ceny energii, w tym paliw, są bowiem ustalane na rynkach światowych. Z kolei ceny żywności w dużej mierze zależą m.in. od pogody i bieżącej sytuacji na krajowym i światowym rynku rolnym.
Prezes banku centralnego Adam Glapiński od miesięcy powtarza, że inflację w Polsce napędzają czynniki, które są poza kontrolą NBP. Jednak najnowszy odczyt pokazuje, że inflacja bazowa (na którą polityka banku centralnego ma wpływ) również pozostaje relatywnie wysoka.
Przypomnijmy, że NBP, decydując o wysokości stóp procentowych, dba o odpowiedni poziom inflacji, a więc wzrostu cen w Polsce. Stosuje strategię bezpośredniego celu inflacyjnego: 2,5 proc. z możliwością odchylenia do 1 pkt. proc. w górę lub w dół.
Odczyt inflacji w lipcu podany przez GUS, który wyniósł 5 proc., znalazł się więc znacznie powyżej górnej granicy celu inflacyjnego.