W okresie od czerwca 2015 roku do czerwca 2021 roku średnia miesięczna płaca brutto w sektorze przedsiębiorstw wzrosła o 44 proc. - z 4040 zł do 5802 zł. Jednak te dane dotyczą tylko firm zatrudniających więcej niż 9 osób i nie obejmują budżetówki.
W tym samym czasie przeciętna miesięczna emerytura i renta brutto wzrosła o 28 proc. - z 2045 do 2619 zł. Natomiast płaca minimalna została podniesiona o 60 proc. - z 1750 zł do 2800 zł brutto.
Sprawdziliśmy, co mógł kupić Kowalski za przeciętną pensję w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu 2015 roku i porównaliśmy to z czerwcem 2021 roku. Jako punkt odniesienia przyjęliśmy średnie ceny detaliczne w danym miesiącu dla różnych produktów podawane przez GUS.
Np. w tym czasie cena kilograma ziemniaków wzrosła z 1,76 zł do 2,51 zł, a cena kilograma chleba z 4,4 zł do 6,26 zł. Oznacza to, że teraz za przeciętną pensję można kupić tylko 16 kg ziemniaków oraz 9 kg chleba więcej.
Lepiej jest z cukrem oraz mlekiem. Za równowartość przeciętnego wynagrodzenia można kupić 170 kg cukru oraz 525 litrów mleka więcej niż sześć lat temu.
Jednak emerytury rosną wolniej niż pensje w sektorze przedsiębiorstw. Okazuje się, że za przeciętne świadczenie emeryt może teraz kupić mniej ziemniaków, chleba czy cukru niż sześć lat temu. Chociaż oczywiście są też produkty, których ceny rosły wolniej, jak np. mleko.
Co na to NBP?
Ceny w lipcu były średnio o 5 proc. wyższe niż w lipcu rok temu. Inflacja okazała się zatem najwyższa od maja 2011 roku. Dbanie o to, aby ceny w Polsce nie rosły zbyt szybko to zadanie Narodowego Banku Polskiego.
Co napędza wzrost cen? Między innymi prawie zerowe stopy procentowe, które w Polsce zostały ścięte do historycznie niskiego poziomu, aby walczyć z kryzysem spowodowanym pandemią. Ten ruch był zrozumiały, jednak teraz inne banki w regionie (w Czechach i na Węgrzech) podnoszą stopy, a NBP pozostaje niewzruszony.
Według prezesa NBP Adama Glapińskiego Polska stoi na drodze silnego ożywienia gospodarczego, a podwyżka stóp procentowych mogłaby to ożywienie załamać.
Szef banku centralnego przekonuje też, że inflacja w Polsce jest napędzana przez wzrost cen żywności i paliw, które zależą od sytuacji na rynkach globalnych i stopy procentowe w Polsce nie mają tu żadnego znaczenia. To prawda, że zdrożały paliwa, żywność czy wywóz śmieci, jednak ceny rosną też w innych kategoriach.
- Równolegle stosunkowo wysoki wzrost widoczny jest wśród usług i towarów przemysłowych, znacznie bardziej zależnych od działań polityki pieniężnej - ocenia Michał Gniazdowski z zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Zdaniem ekonomistów, inflacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w tym roku, a wzrost powyżej psychologicznej granicy 5 proc. w kolejnych miesiącach może przybliżyć początek podwyżek stóp procentowych.
- Najnowsze wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej sugerują, że zaskakująco wysoka inflacja w lipcu zasiała panikę w gołębiej frakcji Rady - ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.