Polacy narzekają na szybki wzrost cen w sklepach, co potwierdzają też ostatnie statystyki GUS. Inflacja w naszym kraju rośnie w tempie 7,7 proc. w skali roku. Tak źle nie było od grudnia 2000 roku, czyli od 21 lat.
Obwinianie tylko polskich władz za tę sytuację nie byłoby uczciwe, co pokazują dane płynące z innych europejskich krajów. Inflacja to globalny problem. We wtorek raport na temat cen wypuścił holenderski urząd statystyczny, który poinformował, że inflacja osiągnęła poziom najwyższy od 1982 roku, czyli od prawie 40 lat.
Czytaj więcej: Zostawiamy w sklepach więcej pieniędzy. Sprzedaż rośnie kilkukrotnie szybciej niż w UE
Warto zauważyć, że duża część Holendrów w swoim życiu nie doświadczyła tak szybkiego wzrostu cen, choć sam wskaźnik inflacji i tak mają ciągle niższy niż Polska. Mowa o podwyżkach cen na poziomie 5,2 proc.
Tak jak u nas, szeroko rozumiane ceny energii są głównym winowajcą szalejącej inflacji. W listopadzie Holendrzy płacili średnio o 53 proc. wyższe rachunki za gaz, prąd zdrożał w rok o prawie 75 proc., a paliwa - o 24,7 proc.
Urzędnicy wyliczają też znaczące podwyżki cen ubrań i żywności, zwłaszcza ziemniaków, owoców i kawy.
EBC: inflacja jest przejściowa
Narodowy Bank Polski w reakcji na nadzwyczajnie wysoką inflację od ponad dwóch miesięcy podnosi stopy procentowe. Ma to w dłuższym okresie stłumić podwyżki cen. Holendrzy, którzy posługują się walutą euro, zerkają w stronę Europejskiego Banku Centralnego (EBC). To jego zadaniem jest utrzymanie inflacji na poziomie około 2 proc., co ewidentnie się nie udaje.
Dotychczasowe informacje z EBC sugerują, że bank na razie nie planuje interwencji. Szefowa banku Christine Lagarde kilka dni temu powiedziała, że "inflacja to przejściowy problem w strefie euro".
EBC w swojej polityce musi się kierować interesem nie tylko jednego kraju, ale wszystkich, które posługują się wspólną walutą. Np. w Niemczech inflacja jest dokładnie taka jak w Holandii, a w Hiszpanii nawet sięga 5,6 proc.
Jednak większość krajów strefy euro ma nieco niższą inflację. W Austrii to 4,3 proc., we Włoszech 3,8 proc., a we Francji 2,8 proc.