W nowy rok weszliśmy z wyższymi stawkami za prąd, podatkiem cukrowym itp. Ceny wzrosły. Jak wylicza GUS, średnio o 2,7 proc. w porównaniu ze styczniem 2020 roku, co zaskoczyło kilka dni temu sporą część ekonomistów, którzy liczyli jednak na niższy wynik.
Niektórzy konsumenci mogą się dziwić, że statystyki są i tak niskie, bo podwyżki w przypadku wielu produktów czy usług są znacznie większe. Okazuje się, że zdecydowanie wyższą inflację wskazują najnowsze dane Eurostatu.
Europejski odpowiednik naszego GUS, który na podstawie nieco innej bazy porównawczej sprawdza ceny w krajach Unii Europejskiej, wyliczył inflację w Polsce na 3,6 proc.
To oznacza przyspieszenie wzrostu cen w porównaniu z grudniem, gdy inflacja wyniosła 3,4 proc. w skali roku. Jeśli porównamy ceny w następujących po sobie miesiącach, to mamy do czynienia z podwyżkami na poziomie niecałego 1 proc.
Warto zauważyć, że w zdecydowanej większości krajów styczeń przyniósł wyższe wskazania inflacji. Średnia dla UE wzrosła z 0,3 do 1,2 proc., a w krajach posługujących się euro skończyła się deflacja (wskaźnik był jeszcze w grudniu 0,3 proc. na minusie).
Inflacja na początku roku poszła w górę, ale niezmiennie Polska jest w rankingu na niechlubnym pierwszym miejscu. Drugi kraj z największym wzrostem cen to Węgry, ale tam inflacja jest o 0,7 pkt. proc. niższa. Podium zamykają Czechy, gdzie ceny wzrosły o 2,2 proc.
Resztę krajów zostawiamy już daleko w tyle. Szczególnie taką Chorwację, Litwę czy Portugalię, gdzie średnio ceny są na poziomie sprzed roku (inflacja w okolicach zera).
Czytaj więcej: Banki odkładają kolejne setki milionów złotych na pozwy frankowiczów. Co z ugodami?
A jest też kilka krajów, gdzie jest nawet taniej niż rok wcześniej. Ujemne wartości wskaźnika inflacji ma Irlandia, Bułgaria, Łotwa, Cypr, Słowenia i Grecja.
Ostatni z krajów, który jest celem wakacyjnych wypraw wielu Polaków, miał w styczniu ceny o 2,4 proc. niższe niż 12 miesięcy wcześniej, a więc jeszcze przed pandemią.