Zdaniem analityków Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej inflacja w grudniu 2003 r. wyniesie rok do roku 2,5 proc. a na podobnym poziomie powinna pozostawać w roku 2004.
Ostatnie lata rządów PZPR i wprowadzenie gospodarki wolnorynkowej spowodowały wzrost inflacji w Polsce w 1989 r. do poziomu ponad tysiąca procent. Musiało upłynąć dziesięć długich lat aby tempo wzrostu cen znalazło się poniżej dziesięciu procent.
Żaden problem
Obecnie inflacja wydaje się już odległym problemem, który nie stanowi zagrożenia dla gospodarki. Spadek wskaźnika inflacji (liczonego rok do roku), który według prognoz ma w kwietniu wynieść 0,3 proc. powoduje, że pojawiają się głosy mówiące o nowym zagrożeniu, przed którym może znaleźć się polska gospodarka. Zagrożeniem tym miałaby być deflacja – czyli trwały spadek wskaźnika cen poniżej zera. W historii polskiej inflacji zdarzały się już miesiące, kiedy wskaźnik wzrostu cen (liczony miesiąc do miesiąca) znajdował się poniżej zera. Jeśli inflacja liczona rok do roku znajdzie się w kwietniu na poziomie 0,3 proc. będzie to najniższy wynik od czasów rozpoczęcia transformacji gospodarczej. To zbyt mało aby mówić o deflacji. Można o niej mówić dopiero wtedy, kiedy spadek ogólnego poziomu cen nabierze trwałego charakteru. Na przykład Czechy doświadczyły sytuacji, w której roczny wskaźnik inflacji od stycznia znajduje się poniżej zera. Na koniec roku czescy analitycy oczekują jednak wzrostu inflacji nieco powyżej
2 proc. W pułapce deflacyjnej od dłuższego czasu tkwi natomiast Japonia.
Skąd ten spadek?
Przez dwa ostatnie lata spadek inflacji w Polsce okazał się zaskakująco szybki. Pomiędzy rokiem 2000 a 2002 wskaźnik średniorocznej inflacji spadł z 10 proc. do 1,9 proc. W roku 2003 inflacja liczona rok do roku znalazła się poniżej 1 proc. Spadek tempa wzrostu cen związany jest między innymi ze spadkiem wzrostu gospodarczego, wynikającym z niego wzrostem bezrobocia i słabym popytem konsumpcyjnym. Ostatni spadek inflacji to przede wszystkim skutek spadku cen żywności, która ma duży udział w koszyku inflacyjnym.
Ostrożna Rada
Spadek tempa wzrostu cen cieszy, ale niestety nie wszystkich. Rada Polityki Pieniężnej krytykowana jest za zbyt nieśmiałe obniżki stóp procentowych. Restrykcyjna polityka pieniężna, która miała na celu obniżenie inflacji zdaniem krytyków RPP, spowodowała spadek wzrostu gospodarczego oraz przyczyniła się do znacznego wzrostu bezrobocia. Krytycy RPP dodatkowo straszą, że Polsce grozi zjawisko deflacji, które już na dobre pogrąży kraj w recesji. Od roku 2000 spadkowi inflacji towarzyszyło obniżanie stóp procentowych (stopy redyskontowej) z poziomu 21,5 proc. do 6,25 proc. Rada obniżała stopy w tym okresie osiemnaście razy, z czego dwanaście obniżek przypada na lata 2002-2003. Rada obniżała jednak stopy zbyt ostrożnie. Zdaniem krytyków RPP skala obniżek mogłaby być większa. RPP postępowała ostrożnie ze względu na kilkakrotne przekroczenie celu inflacyjnego oraz na silny wzrost inflacji po dużych obniżkach stóp z lat 1998-1999. W tym okresie stopa redyskontowa spadła z 24,5 proc. do 15,5 proc. Po obniżce stóp
nastąpił wzrost inflacji. W lutym 1999 r. inflacja (liczona rok do roku) wynosiła 5,6 proc., a w lipcu 2000 r. już 11,6 proc. Rada w obawie o powtórzenie tej sytuacji, która doprowadziłaby do wydłużenia procesu obniżania stóp procentowych, postępowała ostrożniej.
Stosunkowo wysoki poziom stóp procentowych nałożył się na spowolnienie wzrostu gospodarczego spowodowanego dekoniunkturą w gospodarce światowej. Przyczyniło się to do wzrostu kosztów procesu obniżania inflacji. NBP prowadzi politykę bezpośredniego celu inflacyjnego, czyli dba o stabilność cen. Pobudzanie wzrostu gospodarczego nie leży w zakresie obowiązków Narodowego Banku Polskiego. Większość polityków uważa, że NBP powinien w końcu zdecydowanie obniżyć stopy, by dać „impuls wzrostowy”. Związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy niższym poziomem stóp procentowych a wzrostem gospodarczym wydaje się oczywisty. W krótkim okresie czasu rzeczywiście może tak być. Obniżka stóp procentowych może doprowadzić do krótkiego wzrostu PKB, ale ceną za takie wyjście z sytuacji będzie wyższa inflacja i wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących.
Spadek inflacji, i możliwy dzięki temu spadek poziomu stóp procentowych, zbliża nasz kraj do strefy euro. Polska przed wejściem do Eurolandu będzie musiała spełnić warunki konwergencji, w tym warunek niskiej inflacji (nie może być ona wyższa niż 1,5 proc. od średniej z trzech krajów strefy o najniższej inflacji) oraz odpowiednich stóp procentowych (średnia stopa procentowa nie może być wyższa niż 2 proc. powyżej średniej z trzech krajów strefy o najniższych stopach).
Co dalej z inflacją? Wydaje się, że w kwietniu inflacja powinna sięgnąć dna, aby do końca roku lekko wzrastać. Zdaniem analityków WGI w grudniu 2003 r. inflacja wyniesie (rok do roku) 2,5 proc., a na podobnym poziomie powinna pozostawać w roku 2004. Jeżeli jednak nowa RPP zdecyduje się na duże obniżki stóp inflacja może znacznie przyśpieszyć w roku 2005, utrudniając, bądź nawet uniemożliwiając szybkie wejście Polski do strefy euro.