Z inwestowaniem jest jak z pszczołami. Jedna nie znaczy wiele. Zbierze trochę pyłku, wyprodukuje kroplę miodu. Ale cały ul dostarczy tego miodu cały słój. Z tego założenia wyszedł Regiec angażując się w crowfunding. Czyli właściwie w co?
- Finansowanie społecznościowe – wyjaśnia krótko w programie "Biznes Mówi". - Pomysł stary jak świat, bo ludzie zawsze się zrzucali, by coś ufundować. Nowość polega na tym, że to finansowanie oparte o całą infrastrukturę społecznościową, o portale, o facebook, twitter. To wszystko co powoduje, że dotarcie do ludzi jest łatwiejsze i tańsze. Kiedyś były media centralne i dopóki jakaś sprawa tam nie trafiła, to nie było szansy na dotarcie do ludzi – tłumaczy.
- To czym my się zajmujemy, to equity crowfunding. Czyli możemy zbierać na wydanie książki, na nakręcenie filmu, na koncert, ale możemy też inwestować w jakieś przedsięwzięcia biznesowe, spółki na wczesnym etapie rozwoju, startupy – dodaje.
Beesfund działa od siedmiu lat. Przez ten czas, za pośrednictwem platformy udało się zebrać ponad 30 mln zł.
Złotówka do złotówki
Zasada działania jest bardzo prosta. Platforma pośredniczy między firmami szukającymi kapitału, a ludźmi, którzy szukają okazji do zainwestowania, choć wcale nie obracają milionami. Ale wystarczy, że mają pięć tysięcy złotych. Albo dziesięć. I jak tych ludzi spotka się kilkudziesięciu, to zbierze się już konkretna kwota. Czyli trochę jak giełda, choć nie do końca.
- Stosunek Beesfundu do giełdy to jest wielka miłość. Niestety niespełniona. Nieskonsumowana i jednostronna – uśmiecha się Arkadiusz Regiec. - Uważamy, że na platformach crowfundingowych tworzy się narybek do tego, by później te spółki trafiały a NewConnect albo na główny parkiet. Jesteśmy na dole tego systemu. Jeśli giełda jest szkołą, NewConnect a przedszkolem, to my jesteśmy żłobkiem. Jestem przekonany, że wiele z tych spółek, które dziś działają na platformach crowfundingowych zasili w przyszłości właśnie ten rynek. Choć wiele z nich też padnie. A teraz niestety mam wrażenie, że na NewConnect często trafiają spółki nie do końca do tego przygotowane – wskazuje.
W Polsce equity crowfunfing nie jest uregulowany. Natomiast w Niemczech – które takie regulacje już opracowały – platformy crowfundingowe określane są jako tablica kontaktowa albo listonosz, który pośredniczy między spółką a inwestorem.
A taki pośrednik okazuje się potrzebny, szczególnie że warszawska giełda – delikatnie mówiąc – nie przeżywa właśnie swoich najlepszych dni.
- Dzisiaj giełda rzeczywiście przestaje być sercem polskiego rynku kapitałowego – przyznaje Regiec. - Trzeba tam znów zaprosić tego inwestora indywidualnego i trzeba o niego walczyć. Bo to nie chodzi tylko o pozyskanie kapitału, ale o cały model społeczno-gospodarczy – wskazuje.
On sam jest zadeklarowanym zwolennikiem rynku kapitałowego.
- To jest wielkie pytanie: czy mamy się finansować przez banki, czy mamy się finansować przez rynek kapitałowy. Teraz w Polsce finansuje się wyłącznie przez banki. Bardzo nad tym boleję, ponieważ uważam, że rynek kapitałowy tworzą wolni ludzie i obywatele. I to jest bardzo istotny wybór cywilizacyjny. Czy będziemy szli w kierunku państwa, które namnaża nam obywateli, którzy samodzielnie podejmują decyzje inwestycyjne, czy idziemy w kierunku państwa, które będzie pomagało i redystrybuowało dobra. Jeden model jest bardziej związany z rynkiem kapitałowym, drugi z systemem bankowym – wyjaśnia.
On sam stoi na stanowisku, że nie można uzależniać obywateli od państwa i zniechęcać do inwestowania. A najlepiej byłoby dać zwolnienie podatkowe dla inwestorów. - Od razu by się na rynku pojawiło kilkanaście miliardów złotych. Z marszu – mówi.
Marsz w kopnym śniegu
Dla Beesfund Polska robi się już za mała.
- Naszym celem jest, by Beesfund był największą platformą equity crowdfundingową Międzymorza – deklaruje Regiec. - Jestem zwolennikiem tej koncepcji, dlatego chciałbym ją realizować, a nie tylko o niej mówić. Dlatego idziemy do Rumunii, bo to obok Polski największy kraj regionu. To brama do Morza Czarnego, tak jak Polska jest bramą do Bałtyku. Uważamy, że to jedno z kluczowych miejsc do zaistnienia. Potem chcemy konsekwentnie wchodzić do kolejnych państw regionu i nie tylko, bo ważnym kierunkiem też są Niemcy, ważny jest Londyn. Poza tym nowe produkty, platforma nieruchomości, przełożenie equity crowfundingu na rynek nieruchomości – snuje plany prezes.
Czy z jego ideami i pomysłami łatwo się przebić? Niełatwo. On sam nazywa to marszem w kopnym śniegu. – Ale to nie jest wola. To jest osobowość. Albo ma się osobowość pioniera i wtedy człowiek oczywiście myśli o nożach w plecach, myśli o zagrożeniach, myśli o tym, że może źle skończyć. Ale musi, inaczej się udusi. Musi działać, bo taką ma naturę, tak jest skonstruowany. Ja na pewno mam taką konstrukcję. Coś, co pcha mnie do odkrywania nowych rejonów. Nawet jak wszyscy pójdą w prawo i mówią, że to jest sensowne, ja będę maszerował w lewo, jeśli jestem głęboko przekonany o słuszności tego kierunku – podsumowuje.
Materiał powstał przy współpracy z Santander