Władze Warszawy chcą większej liczby kamer, bo jak przekonują 10 tys. zdarzeń, jakie operatorzy miejskiego systemu monitoringu zgłosili policji, straży miejskiej czy innym służbom - dowodzą ich skuteczności.
Przed kilkoma miesiącami, o czym przypomina "Dziennik Gazeta Prawna", ABW wystąpiła do Tramwajów Warszawskich, by te dały jej stały dostęp do kamer zainstalowanych w pojazdach.
W tym przypadku nie chodzi więc już o zgłaszanie przestępstw służbom, tylko o udostępnianie im bieżącego podglądu na pasażerów. ABW tłumaczy to "zapobieganiu zagrożeniom".
Jednak dla rzecznika praw obywatelskich takie działanie jest niepokojące, bo jest daleko idącą ingerencją w prywatność. RPO napisał w tej sprawie pismo do ABW. Pytał w nim o powody tej prośby. Treść odpowiedzi nie została jednak ujawniona. treść została utajniona.
Jak dowodzi "DGP," w Polsce kamery są instalowane wszędzie, bez żadnego nadzoru. Nie wiadomo też, kto i na jakich zasadach może potem mieć dostęp do nagranych treści. Jak to wygląda w innych krajach UE?
Najczęściej bez zgody odpowiednich organów nie można zainstalować kamer. Nie można też całego systemu uruchamiać. Obie czynności muszą być przeprowadzone zgodnie z prawem. Za jego nieprzestrzeganie stosuje się wysokie kary.
Mleczko: inwigilacja jest dopiero teraz
Niekiedy zgód nie otrzymują służby. Tak było np. w niemieckiej Kolonii, tamtejszy sąd na wniosek obywatela zakazał policyjnego monitoringu placu przed dworcu kolejowym. Wyrok wskazywał, że policja nie wykazała, by miejsce to było szczególnie zagrożone przestępczością.
W Norwegii tamtejszy odpowiednik naszego Urzędu Ochrony Danych Osobowych uznał, że celnicy nielegalnie wykorzystywali kamery na granicach państwa. Coś co wydaje się u nas nie do pomyślenia w Norwegii skończyło się grzywnę w wysokości 400 tys. euro.