"Rz" zauważa, że Izera jest postrzegana jako projekt polityczny, także w branży motoryzacyjnej. Kędzierski pytany, czy nie obawia się, że nowy rząd go skasuje, odparł:
Nie patrzymy na Izerę jak na projekt polityczny. Owszem, zdaję sobie sprawę, że mógł być oceniany przez pryzmat skojarzenia z pewnymi opcjami politycznymi czy konkretnymi politykami, ale z naszej perspektywy jest to przedsięwzięcie czysto biznesowe.
Jego zdaniem jest to zarazem projekt o istotnym znaczeniu gospodarczym, realizowany w sektorze strategicznym dla państwa i PKB. "Z tej perspektywy chcemy się odcinać od polityki i przede wszystkim rozmawiać o gospodarce i biznesie" - wskazał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Bardzo zła i nieuzasadniona ekonomicznie"
Dopytywany, co gdyby zapadła taka decyzja, Kędzierski odparł, że "byłaby bardzo zła i nieuzasadniona ekonomicznie". - Mamy rozpędzony zespół 130 osób pracujących nad tym projektem oraz partnera Geely, który postrzega nasz projekt wielowymiarowo i jest aktywny nie tylko jako dostawca usług, lecz także jako partner strategiczny. Więc wszelkie tego rodzaju turbulencje, plotki i dyskusje o możliwości skasowania inwestycji są szkodliwe dla projektu. Utrudniają nam utrzymanie dobrych pracowników, a przede wszystkim relacji z partnerami - stwierdził.
Przyznał, że ma obawy przed zatrzymaniem projektu, ale zakłada, "że do władzy przychodzą racjonalni ludzie, którzy widzą, że wniesie on do gospodarki konkretną wartość".
Według Kędzierskiego "zdrową sytuacją byłoby więc oderwanie projektu od nadzoru politycznego, czyli sprawującego nadzór inwestorski KPRM i przejście na model zarządzania poprzez PFR".