- Każdy, kto zna w elementarnym zakresie bieg spraw publicznych w Polsce, wie, że KPRM (Kancelaria Prezesa Rady Ministrów - przyp. red.) nie ma najmniejszego, ale to najmniejszego wpływu, na kierownictwo Telewizji Polskiej - stwierdził w środę na posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu prezes TVP Jacek Kurski.
Komisja sejmowa dyskutowała o "mailach Dworczyka"
Posiedzenie komisji zostało zwołane na wniosek grupy posłów. Przedstawiono na nim "informacje i wyjaśnienia na temat ujawnionego w mediach wpływu przedstawicieli rządu na treść programów informacyjnych i publicystycznych" emitowanych w TVP. Wiceprzewodnicząca komisji Iwona Śledzińska-Katarasińska z KO mówiła w trakcie posiedzenia, że programy informacyjne i część publicystycznych TVP kierują się propagandą sukcesu, kłamstwa i obsesji, m.in. "na punkcie Unii Europejskiej, Niemiec i Donalda Tuska".
"Ja rozumiem, że minister Dworczyk nie chce, trochę nie ma czasu, rozmawiać o tym, co stało się pretekstem do tej dyskusji, czyli do ujawnionego takiego swojego rodzaju łańcucha: coś się pokazuje w jakimś mailu, że coś ma być w telewizji, a potem to coś jest w telewizji, tylko że potem ten mail jest upubliczniony, robi się z tego afera, i mówimy, że to agenci, obce wywiady" - mówiła posłanka.
Jacek Kurski: w ujawnionych mailach nie ma żadnej mojej odpowiedzi
"Jest jeden problem w tym łańcuchu, w tym łańcuchu w ogóle nie ma Telewizji Polskiej. W tym łańcuchu w ogóle nie występuje Jacek Kurski czy dyrektor Olechowski, jako podmiot" - bronił się prezes TVP. Wskazywał, że w ujawnionych mailach "nigdzie nie ma żadnej odpowiedzi mojej czy dyrektora Olechowskiego".
Po prostu paru kolegów z jednego środowiska, (...) między sobą wymienia jakieś maile, poprawiają sobie samopoczucie, że mają jakiś wpływ na telewizję, jest tylko jeden problem - to wszystko nie dotyczy Telewizji Polskiej i nie ma żadnego wpływu na działanie kierownictwa Telewizji Polskiej - twierdził Jacek Kurski.
Zapewniał, że on sam nie utrzymuje stałych kontaktów z doradcami czy PR-owcami premiera Morawieckiego i nie należy do jego kręgu towarzyskiego. Zapewniał, że "treść ewentualnej korespondencji między urzędnikami i PR-owcami KPRM, w której poprawiają sobie samopoczucie, powołując się na rzekome ustalenia z telewizją, nie mają najmniejszego wpływu, ani związku z rzeczywistością i najwyraźniej nie dotyczą Telewizji Polskiej".
"Każdy, kto zna choćby w elementarnym zakresie bieg spraw publicznych w Polsce, w naszym kraju, wie, że Kancelaria Premiera nie ma najmniejszego, ale to najmniejszego, wpływu, na kierownictwo Telewizji Polskiej" - stwierdził Kurski.