W piątek o godzinie 14 rozpoczyna się posiedzenie Rady Mediów Narodowych. W programie są dwa istotne punkty: powołanie rady nadzorczej Polskiego Radia oraz prezesa Telewizji Polskiej. Jak już pisaliśmy, realizacja drugiego celu może być trudna, gdyż oficjalnie nie zgłoszono żadnej kandydatury.
Zarząd TVP wystosował komunikat, z którego wynika, że w związku rozpoczynającym się 27 lipca urlopem p.o. prezesa Zarządu TVP Macieja Łopińskiego oraz złożeniem przez niego rezygnacji z pełnienia obowiązków Prezesa Zarządu, od 7 sierpnia na fotel prezesa wraca Jacek Kurski.
Nie będzie więc żadnego konkursu, wysłuchania kandydatów, dyskusji członków Rady Mediów Narodowych, bo prezes został wybrany jeszcze zanim Rada się w ogóle zdążyła zebrać.
Takim obrotem spraw zdumiony jest Juliusz Braun, jeden z członków RMN. Decyzja zarządu TVP jest dla niego niezrozumiała.
- Kompletnie nie rozumiem, co znaczy "zostało powierzone"? Jeśli zarząd jest wieloosobowy, to obowiązki przebywającego na urlopie pełni inny członek zarządu. Co to za tryb "zostało powierzone"? – dziwi się były prezes TVP.
Zapewnił, że na posiedzeniu będzie dociekał, kto, dlaczego i w jakim trybie podjął tę decyzję.
Przyznaje, że taka nerwowa decyzja na chwilę przed posiedzeniem RMN jest dowodem na to, że "w PiS były ogromne targi".
- Widać, że do ostatniej chwili były tam jakieś wojny, które skończyły się jakąś dziwaczną formułą. Żeby nie powołać na prezesa – ale żeby jednak Kurski tym prezesem był – podsumowuje Juliusz Braun.
Nasz rozmówca przyznaje, że nie wie, w jaki sposób rozumieć komunikat: czy Jacek Kurski zostaje powołany na stanowisko na czas urlopu Macieja Łopińskiego, a później ponownie zbierze się RMN, by dokonać wyboru, czy też bezterminowo.
- Trudno napisać mniej jasny komunikat - przyznaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl