Nie premier Mateusz Morawiecki. Nie prezydent Andrzej Duda. Pierwszym gościem z Polski w szwajcarskim Davos podczas Światowego Forum Ekonomicznego był wicepremier i minister aktywów narodowych Jacek Sasin. Pojawił się już we wtorek rano. I to na kilkanaście godzin przed oficjalnym prezydenckim otwarciem.
To on w Davos zorganizował pierwszą konferencję prasową w towarzystwie szefów dwóch państwowych spółek: Pawła Surówki z PZU (Skarb Państwa posiada 35 proc. udziałów) i Marka Lusztyna z Pekao (20 proc. należy do Grupy PZU, kolejne 12 proc. do Polskiego Funduszu Rozwoju).
Organizatorzy nie wpisali jej do oficjalnej agendy, by nie tworzyć wrażenia, że to wicepremier jest ważniejszy od prezydenta. Konferencja i wizyta Sasina na miejscu jednak była. I to właśnie Jacek Sasin jako pierwszy gratulował pomysłu na "Dom Polski" - czyli przestrzeń dla polskich firm - w Szwajcarii.
To wicepremier zabawiał ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher podczas otwierającego polską obecność w Davos obiadu z prezydentem Andrzejem Dudą. Obserwatorom tego spotkania nie umknął uwadze fakt, że robił to, korzystając z pomocy tłumacza.
Odwiedzający Światowe Forum Ekonomiczne mogli odnieść wrażenie, że Sasin jest jego stałym bywalcem, że to on ma tam promować polskie firmy. Jego zdjęcie zresztą pojawiło się w centralnym punkcie "Domu Polskiego". Na jednej ze ścian zawisły fotografie gości.
Pierwszego dnia były tam zdjęcia najbardziej znanych Polaków: była Olga Tokarczuk, Lech Wałęsa, twórca firmy kosmetycznej Max Factor, Robert Lewandowski i Robert Kubica. W późniejszych dniach miejsce służyło do promowania tych, którzy występowali w "Domu Polskim". I był tam Sasin - ale również przedstawiciele Goldman Sachs, prof. Nuriel Roubini (znany z przewidywania kryzysów finansowych), obecny minister finansów Francji i na przykład ambasador USA w Polsce. W sumie każdy, kto odwiedził "Dom Polski" w roli panelisty.
To Jacek Sasin pełnił rolę sygnalisty w sprawie transakcji Polskiej Grupy Lotniczej i przejęcia linii lotniczych Condor Airlines. Tuż obok prezesów PZU i Pekao zaczął… opowiadać właśnie o LOT. O sukcesie firmy, o jej ambicjach i o tym, że "za poprzedniej władzy były plany sprzedaży" spółki. Później była pochwała PKN Orlen, PZU i Pekao.
Prezesi PZU i Pekao pytani o sprawę zbywali ją szerokim uśmiechem. Nie chcieli odpowiedzieć, czy przypadkiem wicepremier zdradził tajemnicę biznesową Polskiej Grupy Lotniczej. Dzień później wszyscy już potwierdzali transakcję. Jacek Sasin również.
I właśnie dlatego pojawił się u boku premiera Mateusza Morawieckiego, gdy zakup był oficjalnie ogłaszany. Podwładni z resortu w mediach przekonują, że bez Sasina "nic by się nie udało".
Sasin jak Morawiecki
Sasin przyjął zresztą dotychczasową taktykę premiera Mateusza Morawieckiego. Mówi dużo o polskim kapitale, o jego znaczeniu, o sile polskich firm. Momentami niemal wiernie cytuje samego premiera, gdy ten dopiero pojawiał się w rządzie PiS. I te spore inspiracje oraz dobre przygotowanie zauważyli niemal wszyscy dziennikarze obecni w Davos.
- Interesuje się kwestiami właścicielskimi, choć trudno powiedzieć, żeby się mieszał. Jest zainteresowany, dużo pyta - mówi członek zarządu jednej ze spółek skarbu państwa. - Od kilkunastu lat pracuję w jednym miejscu, więc jestem daleko od polityki. Jacek Sasin nie wprowadza jej jednak od pierwszego dnia, przynajmniej na razie. Zamiast tego woli, żeby mu coś wyjaśnić - mówi.
O tym, że Sasin dość szybko zyskał decydujący głos w sprawie obsady zarządów spółek świadczy najlepiej sytuacja z Pekao.
Pod koniec listopada z szefowania w spółce zrezygnował Michał Krupiński, od lat nazywany "złotym dzieckiem PiS". I od lat kojarzony ze środowiskiem Zbigniewa Ziobry. Nie powinno to dziwić, bo Krupiński na początku kariery współpracował z Witoldem Ziobro, bratem Zbigniewa.
Przed laty obaj działali na rzecz europejskiej frakcji PiS (przewodził niej wtedy Michał Kamiński). Stąd, gdy tylko zaczął rządzić PiS, miejsce pracy Michała Krupińskiego określane było jako "polityczny łup" właśnie tej części prawicy. I nieważne było międzynarodowe doświadczenie Krupińskiego. Przylgnęło do niego powiązanie ze Zbigniewem Ziobro.
Gdy Krupiński odszedł z banku jego miejsce zajął… bankowiec. Bez żadnego politycznego zaplecza, bez jasnych protektorów. Prezesem banku został dotychczasowy wiceprezes, którego stanowisko zatwierdzała już wcześniej Komisja Nadzoru Finansowego.
Marek Lusztyn od niemal dwóch dekad pracuje w Pekao - był ekspertem od ryzyka, pracował w banku również wtedy, gdy właścicielem był włoski UniCredit. A jak sam o sobie mówi Marek Lusztyn: jego prezesura ma być gwarancją spokoju i stabilności. A w samym zarządzie trudno dziś znaleźć ludzi o bliskich związkach z politykami. I jak można od nich usłyszeć - to tylko pomaga w prowadzeniu biznesu.
Nowe kompetencje Sasina
To jednak tylko szczegóły, bo Jacek Sasin dostaje władzę nad całą armią spółek w bardzo konkretny sposób. Przegłosowana w ubiegłym tygodniu nowelizacja ustawy o działach administracji rządowej dobitnie to pokazuje. Sasin będzie bezpośrednio nadzorował pełną paletę firm - w sumie niemal 200 podmiotów.
Przedstawiciele jego ministerstwa pojawią się też w wielu miejscach. I tak będzie miał wpływ na rady nadzorcze spółek zarządzających specjalnymi strefami ekonomicznymi, a również w radzie Poczty Polskiej czy Banku Gospodarstwa Krajowego.
Jacek Sasin - zgodnie z przepisami - zyskał uprawnienia znane poprzednim ministrom skarbu. I tak będzie mógł wprost sprzeciwić się decyzji o likwidacji przedsiębiorstwa państwowego.
"Proponuje się również, aby minister ten posiadał kompetencję inicjowania polityki państwa w zakresie wykorzystania mienia państwowego" - można przeczytać w uzasadnieniu nowelizacji ustawy. To dość ogólne sformułowanie, choć dla Sasina korzystne. W końcu będzie mógł sam decydować o sporej części zmian - na przykład połączeń państwowych aktywów.
Zmiany związane z utworzeniem działu aktywa państwowe są największą częścią nowelizacji. Zdecydowanie mniej miejsca poświęca się Ministerstwu Klimatu, które również pojawia się w nowej wersji.