W zeszłym tygodniu Norwegowie odmówili zatankowania jachtu należącego do związanego z Władimirem Putinem oligarchy i byłego agenta KGB Władimira Strzałkowskiego.
Jeden z dostawców, którego załoga poprosiła o pomoc, stwierdził, że mogą "wiosłować do domu albo postawić żagiel".
Żagla na wartej blisko 85 mln dolarów jednostce najwyraźniej nie ma. Wiosłowanie na ważącym ponad 600 ton jachcie też odpada, więc 16-osobowa załoga utknęła na mieliźnie, łowiąc i grillując ryby.
Zachodnia załoga
"Nie zdawaliśmy sobie sprawy, dlaczego było z nami tyle zamieszania. Wszystko stało się bardzo szybko" - powiedział w rozmowie z "The Journal" kapitan jednostki, Rob Lancaster.
Załoga jachtu Ragnar liczy sobie 16 osób i pochodzi z krajów zachodnich. Jak twierdzi kapitan, żadna z nich nie ma "nic wspólnego z właścicielem jednostki".
Polowanie na jachty
Jacht należący do Strzałkowskiego nie jest na liście sankcji, dlatego rząd Norwegii oficjalnie go nie zarekwirował.
Minister spraw zagranicznych Norwegii Anniken Huitfeldt powiedziała norweskiej telewizji NRK, że rząd nie może przejąć kontroli nad jachtem bez dyrektywy Unii Europejskiej. Polityczka powiedziała, że "nie ma ustalonych kanałów, którymi kraje trzecie, takie jak Norwegia, mogłyby zgłaszać własne propozycje do listy" sankcji UE – pisze Independent.
W Europie skonfiskowano jednak wiele innych, luksusowych jachtów, należących do rosyjskich oligarchów. Jacht o wartości 75 milionów dolarów należący do rosyjskiego biznesmena Dmitrija Pumpjanskiego został przejęty w poniedziałek po tym, jak zacumował w Gibraltarze.
Po zatrzymaniu przez Hiszpanię superjachtu wartego 153 mln dolarów, powiązanego z potentatem zbrojeniowym Siergiejem Czemiezowem, Francja skonfiskowała statek za 120 mln dolarów, należący do blisko związanego z Putinem Igora Sieczina, a Włochy zajęły jacht za 578 mln dolarów powiązany z oligarchą Andriejem Melniczenką.