W wieku 86 lat zmarł w Nowym Jorku były prezes Banku Światowego James Wolfensohn.
Urodzony w Australii Wolfensohn przez wiele lat pracował na Wall Street zanim w 1995 r. objął kierownictwo Banku Światowego z nominacji ówczesnego prezydenta Billa Clintona - informuje PAP.
Jako szef tej instytucji dał się poznać ze swoich działań mających na celu zwalczanie korupcji podczas realizacji projektów rozwojowych finansowanych przez bank. Zwracał też szczególną uwagę na potrzeby i priorytety krajów korzystających z pomocy banku.
Przekonywał, że zwiększenie pomocy dla Trzeciego Świata 'polisą ubezpieczeniową przeciwko przyszłemu terroryzmowi'. W wywiadzie dla 'International Herald Tribune' prezes BŚ James Wolfensohn oświadczył w 2012 r., że jeśli biedne państwa otrzymają większą pomoc, to zmaleje ryzyko, że staną się one "wylęgarnią terrorystów".
"Bez względu na to, jak niepopularne politycznie jest to w pewnych kręgach, musimy naciskać na niezwłoczne podwojenie pomocy" – oświadczył wtedy.
Krytykom mówił, że nie zawładnął nim idealizm. "Nie jestem marzycielem - powiedział - Spędziłem 30 lat w biznesie. Mówię to jako realista, który odwiedził 114 krajów".
Wspierał sztukę
Wielkie finanse to tylko jeden z obszarów jego aktywności. Wolfensohn był również znanym miłośnikiem sztuki. W latach 80. i w pierwszej połowie lat 90. ub. wieku zasiadał we władzach znanych na całym świecie instytucji kulturalnych - nowojorskiej Carnegie Hall i waszyngtońskiego Kennedy Center. Za cel postawił sobie podreperowanie budżetu obu tych instytucji.
Nie tylko lubił oglądać pca einnych artystów, lecz sam grał na wiolonczeli. Od czasu do czasu, przeważnie z okazji ważniejszych świąt, występował w Carnegie Hall grając na wiolonczeli w towarzystwie wybitnych muzyków.
Informację o jego śmierci podał Insitute for Advanced Study, placówka naukowa, której był przewodniczącym Rady Nadzorczej.