Sprawę klaczy Alsy opisuje "Rzeczpospolita". Pod sam koniec zeszłego roku została ona sprzedana ze stadniny w Janowie Podlaskim do Szwajcarii.
Teoretycznie jej cena sięgnęła ponad pół miliona euro, jednak w praktyce została ona zawyżona przez koszty dzierżawy. Według "Rzeczpospolitej" i mediów branżowych realna cena wyniosła ok. 300 tys. euro.
Problem leży jednak w tym, że gdyby stadnina poczekała rok, za Alsę dostałaby bez problemu powyżej miliona euro. Była bowiem (i jest nadal – tylko że jako klacz ze Szwajcarii) najpoważniejszą pretendentką do uzyskania tytułu europejskiej czempionki. To okaże się pod koniec tego roku na czempionacie w Paryżu. Zresztą samo pokazanie tam Alsy podniosłoby jej wartość.
Czytaj także: Janów Podlaski z nowym prezesem. To już kolejna zmiana. Tym razem po pięciu miesiącach
Dlaczego więc Alsa została sprzedana za jedną trzecią potencjalnej ceny pod koniec roku 2019?
Cytowana przez "Rz" posłanka KO Dorota Niedziela zwraca uwagę na datę sprzedaży – 30 grudnia 2019 roku. Według niej celem sprzedaży było rozpaczliwe ratowanie finansów spółki i poprawa bilansu za mijający rok.
Gazeta pisze, że w janowskiej stadninie pojawili się agenci CBA, którzy zażądali dokumentów za lata 2018-2020. Stadniną w tym okresie kierował Grzegorz Czochański.
Problemy janowskiej stadniny zaczęły się w lutym 2016 roku od zwolnienia doświadczonego i wieloletniego szefa Marka Treli. Od tego czasu przez fotel prezesa przewinęło się już kilka nazwisk.