Japonia ma problemy z gospodarką. Jen osłabł w poniedziałek do najniższego poziomu od października ubiegłego roku, schodząc do poziomu 151,84 za dolara. Tym samym japońska waluta kontynuuje trend, osiąga względem amerykańskiej najniższe poziomy od trzech dekad. Pomimo że Bank Japonii zakończył erę ujemnych stóp procentowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Japonia zagrożona uporczywą inflacją?
Oczekiwania inflacyjne inwestorów w Japonii osiągnęły rekordowy poziom. W tym roku wzrosły już o 25 punktów bazowych. Według danych zebranych przez agencję Bloomberg, w taki właśnie sposób powiększyła się różnica w rentownościach między 10-letnimi obligacjami skarbowymi a papierami indeksowanymi inflacją. Oznacza to wyrównanie rekordu ustanowionego w listopadzie, a jednocześnie najgorsze dane od 2004 roku.
Inflacja w Japonii od dwóch lat utrzymuje się powyżej 2 proc. W lutym niebezpiecznie wzrosła do poziomu 2,8 proc. - w styczniu była niższa, osiągając 2,2 proc.
Prashant Newnaha, ekspert cytowany przez Bloomberga, zauważa, że rynki prawdopodobnie będą windować poziomy oczekiwanej inflacji, w oczekiwaniu na kolejną decyzję banku centralnego Japonii. Jego zdaniem nadchodzący wzrost płac i obniżka podatków prawdopodobnie doprowadzą do wzrostu aktywności i konsumpcji. Presja inflacyjna może wobec tego rosnąć.
Azja patrzy na Japonię
Zdaniem analityków rynkowych, słabnący jen może mieć negatywny wpływ na inne waluty azjatyckie. Analitycy National Australia Bank zauważają, że niedawny gwałtowny spadek chińskiego juana mógł być reakcją polityczną, mającą na celu ochronę konkurencyjności chińskiego eksportu. "To nie tylko kwestia jena. Ma to efekt domina, który powoduje ryzyko spadkowe dla innych walut" - ocenia Rodrigo Catril z NAB.
Słaba japońska waluta napędza też inflację w Japonii. Powody są jasne - drożeją importowane surowce i towary. To z kolei zmniejsza siłę nabywczą gospodarstw domowych i podnosi koszty prowadzenia działalności dla firm.