Szef Porozumienia musiał pożegnać się nie tylko ze stanowiskiem i gabinetem, ale też z luksusową limuzyną i ochroną SOP. Teraz, jeśli chce być gdzieś zawieziony, musi - tak jak zwykli śmiertelnicy - zamówić taksówkę - zauważa "Fakt", który przyłapał byłego już wicepremiera korzystającego właśnie z tego środka transportu.
Gowin straci też 140 tys. zł - tyle mógłby zarobić w fotelu wicepremiera, zasiadając w nim do listopada 2023 roku, czyli do wyborów, wyliczył "Super Express". Teraz pozostaje mu tylko uposażenie poselskie.
We wtorek, 10 sierpnia Jarosław Gowin został zdymisjonowany przez premiera Mateusza Morawieckiego. O tej decyzji sam zainteresowany dowiedział się z mediów. W środę lidera porozumienia odwołał prezydent Andrzej Duda i Jarosław Gowin oficjalnie przestał być wicepremierem i ministrem rozwoju, pracy i technologii.
Oficjalnym powodem było zbyt wolne tempo prac nad Polskim Ładem w resorcie nadzorowanym przez Gowina. Jednak faktycznie chodziło o krytykę Polskiego Ładu, jakiej dopuszczał się Gowin nazywając flagowy program Zjednoczonej Prawicy "socjalistycznym", a także sprzeciw wobec "lex TVN".
Już kilkadziesiąt godzin po wyrzuceniu z rządu Gowinowi zabrano wszystkie rządowe przywileje. Jak zauważa "Fakt", gdy Gowin odchodził z rządu w kwietniu 2020 roku, władza była dla niego bardziej wyrozumiała.
"Fakt" pisał wówczas, że po utracie stanowiska wicepremiera Gowin nadal jeździł po Warszawie w rządowym samochodzie. Zgodę na to wydał minister spraw wewnętrznych. Wtedy ktoś groził Gowinowi i uznano, że bezpieczniej będzie nie pozbawiać go rządowych przywilejów.
Jarosław Gowin podał się do dymisji w kwietniu 2020 roku po tym, jak nie przekonał koalicjantów do przełożenia wyborów. Zrezygnował wtedy ze stanowiska wiceministra oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Do rządu powrócił w październiku 2020.