Rząd chce rozmontować mechanizm, który zmusza do trzymania finansów państwa w ryzach. Chodzi o stabilizującą regułę wydatkową. Jak pisaliśmy w środę na money.pl, projekt odpowiedniej ustawy znalazł się w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów i do końca czerwca powinien zostać przyjęty.
Dlaczego reguła jest tak ważna? Nakłada ona na rząd limity związane z wydatkami. W skrócie – wzrost wydatków nie może być wyższy, niż tempo wzrostu PKB. Rozwiązanie to zostało wpisane do ustawy o finansach publicznych w 2013 roku. Zostało narzucone członkom Unii Europejskiej po kryzysie greckim.
Jazda bez hamulca
- Ona (zasada – red.) służy temu, aby nie wydawać za dużo w dobrych czasach i aby nie wejść na taki poziom wydatków, które trzeba ciąć i wprowadzać podatki, gdyby przyszły złe czasy. Mówiąc obrazowo, to dieta na dobre czasy – mówi money.pl były minister finansów Jan Vincent-Rostowski.
Nie oznacza to jednak, że reguła wydatkowa jest nie do ruszenia. Mechanizm można zupełnie zawiesić w przypadku stanu wojennego, wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej. Ponieważ rząd nie wprowadził stanu klęski, a obecna ustawa nie uwzględnia stanu epidemii, resort finansów postanowił taką okoliczność dopisać.
Resort wskazał, że poza wprowadzeniem stanu epidemii, powinny zostać spełnione jeszcze dwa inne warunki, aby móc zawiesić regułę wydatkową: recesja i wzrost deficytu powyżej 3 proc. PKB. Tymczasem według prognoz rządu, PKB spadnie o 3,4 proc., a deficyt wzrośnie do 8,4 proc.
- Aby nasze działania pomogły gospodarce wyjść z recesji, którą mamy teraz, potrzebne są działania szybkie i "na czas". To spowoduje, że będziemy musieli dużo pieniędzy zainwestować w naszą gospodarkę, a to będzie powodowało, że będziemy musieli zmodernizować stabilizującą regułę wydatkową - powiedział w środę podczas spotkania z dziennikarzami minister finansów Tadeusz Kościński.
Jak argumentują urzędnicy z ministerstwa, kolejnym argumentem za wprowadzeniem zmian jest to, że obecna ustawa nie precyzuje, w jakich sytuacjach można by powróć do stosowania mechanizmu.
- Chcielibyśmy uzupełnić tę lukę. Proponujemy mechanizm, który pozwoli na powrót do reguły w zależności od głębokości recesji, na okres od dwóch do czterech lat - powiedział reporterom główny ekonomista Ministerstwa Finansów Łukasz Czernicki.
A mówiąc ściślej, gdyby wzrost gospodarczy w latach 2020-2021 pozwolił na powrót gospodarki do poziomu z 2019 r., to odejście od reguły zostałoby skorygowane w horyzoncie dwóch lat. Gdyby zaś tempo odbudowy PKB byłoby wolniejsze, to horyzont korekty wynosiłby od trzech do czterech lat, w zależności od tego jaki byłby rok 2021.
Pułapka zadłużenia
- Problem polega na tym, że od pewnego czasu rząd PiS oszukuje, wypychając pewne wydatki poza zasadę reguły wydatkowej. Na przykład wypłacając trzynastkę z Funduszu Rezerwy Demograficznej – przypomina Jan Vincent-Rostowski.
I jak dodaje, w takiej sytuacji zawieszanie reguły wydatkowej, aby móc jeszcze bardziej zwiększyć wydatki, w pewnym momencie się zemści.
- Według prognoz Komisji Europejskiej na ten rok Polska ma mieć trzeci największy deficyt w Europie, czyli 9,5 proc. To prognoza, która nie uwzględnia dodatkowych wydatków. Prędzej czy później odbije się to poprzez utratę zaufania do państwa polskiego, jako dłużnika. Możemy wtedy widzieć ostry spadek wartości złotego, ucieczkę od obligacji skarbowych. Polska wpadnie w pułapkę zadłużenia – dodaje.
Ponadto, zdaniem byłego ministra finansów, spadek PKB w tym roku będzie wyższy niż 3,5 proc., które prognozuje rząd. Przesłanka ku takim wnioskom jest czwartkowy odczyt produkcji przemysłowej, która w kwietniu runęła o 25 proc. w porównaniu z marcem.
- To dwa razy więcej niż zakładał rząd. To jest po prostu kompromitacja! - puentuje Rostowski.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl