Produkcja programu "Jeden z dziesięciu" została zawieszona. TVP emituje obecnie jedynie powtórki teleturnieju. Twierdzi, że "trwają negocjacje z producentem". Tymczasem widzowie boją się, że kultowy program zniknie z ramówki albo podzieli los show "Jaka to melodia".
- Dziwi mnie ta sytuacja, bo wydaje się, że od wielu lat obu stronom pasowało obecne status quo. TVP podkreśla w komunikacie, że nie chce być bankomatem i słupem ogłoszeniowym, ale wyniki producenta pokazują, że program nie był drogi. Między wierszami można wyczytać, że TVP chętnie sama zajęłaby się produkcją, pozyskała większych sponsorów, ale to tylko przypuszczenia – mówi w rozmowie z money.pl medioznawca Jacek Mądel.
Na pytania o możliwe warianty kontynuowania (bądź rozwiązania) współpracy nie odpowiedziało na razie ani TVP, ani producent - czyli spółka Euromedia TV.
Polski program produkowany jest na licencji kupionej od twórców brytyjskiego teleturnieju "Fifteen to one". Zajmuje się tym Euromedia TV. Jedna zatrudniona osoba, dwuosobowy zarząd i strona internetowa z poprzedniej epoki – tak działa producent teleturnieju "Jeden z dziesięciu".
Euromedia to jedna z najbardziej tajemniczych spółek producenckich w kraju. Telefon w biurze nie odpowiada. Zarejestrowana jest w lokalu w kamienicy na warszawskim Mokotowie. Prezesem spółki jest Anna Brzywczy, należy do niej 95,2 proc. udziałów firmy, właścicielem pozostałych jest Andrzej Minko.
Zatrudnienie: 1 osoba
Ze sprawozdań finansowych wynika, że zatrudnia na stałe jedną osobę i jest działalnością niezbyt dochodową. Spółka od kilku lat raportuje zyski w wysokości ok. 25-50 tysięcy złotych, które są przeznaczane na rezerwy. Tych spółka miała na koniec 2019 roku ok. 360 tysięcy złotych.
Spółka co roku raportuje przychody w wysokości ok. 3-3,2 miliona złotych. Na produkcję programów przeznacza niewiele mniej – jako zysk ze sprzedaży na koniec 2019 roku zanotowała kwotę nieco ponad 350 tysięcy złotych. Koszty zarządu przekroczyły 275 tysięcy złotych, ostateczny zysk wyniósł nieco ponad 50 tysięcy złotych.
Sprawozdania z lat poprzednich wyglądają bardzo podobnie i wygląda na to, że od kilku lat jedynym programem produkowanym przez Euromedia TV jest właśnie "Jeden z dziesięciu".
Relikt konkuruje z "Milionerami"
"Jeden z dziesięciu" to właściwie relikt, ale niezwykle popularny. Z jesiennych danych wynika, że na oglądalność ścigał się z o wiele bardziej reklamowaną produkcją TVN – "Milionerami". Oba programy są w stanie zgromadzić przed telewizorami średnio po ponad 1,5 miliona widzów.
- Przestrzegam przed bezpośrednim porównywaniem tych programów. Są nadawane w innych godzinach, poza tym "Jeden z dziesięciu" to typowy tzw. teleturniej wiedzy. W "Milionerach" jest więcej show, a pytania są bardziej zróżnicowane. Mimo wszystko fakt, że "Jeden z dziesięciu" konkuruje z "Milionerami", jest niesamowity – mówi money.pl Jacek Mądel.
"Jeden z dziesięciu" pierwotnie był nadawany w programie drugim TVP, jednak w 2018 roku prezes Jacek Kurski osobiście zdecydował o przeniesieniu go do Jedynki. To zdecydowanie pomogło Jedynce, ale i programowi – oglądalność pierwszych odcinków na tej antenie potrafiła skoczyć do prawie trzech milionów.
"Jeden z dziesięciu" zadebiutował na antenie TVP w czerwcu 1994 roku. Jest najdłużej emitowanym teleturniejem w Polsce, a prowadzący go od samego początku Tadeusz Sznuk jest wręcz idolem kilku pokoleń, bohaterem niezliczonej ilości memów, przeróbek i filmów.
Co dalej?
Mediaznawca wskazuje, że TVP ma już na swoim koncie przejęcie produkcji popularnego programu. Zrobiła tak w przypadku "Jaka to melodia". Zmieniono producenta tego show, a Roberta Janowskiego zastąpiono najpierw Norbim, potem Rafałem Brzozowskim.
– Robert Janowski prowadził program przez ponad 20 lat. Decyzja o jego wymianie nie spodobała się widzom i program stracił początkowo oglądalność. TVP odebrała też jego produkcję jednej spółce i przekazała ją innej. Program przetrwał, ale w zupełnie innej formie – mówi nam medioznawca.
Drugi scenariusz to przeniesienie teleturnieju "Jeden z dziesięciu" do innej telewizji. Jednak to zależy od zapisów w umowie, którą podpisała spółka Euromedia TV. Może ona zabraniać emisji programu w innych telewizjach.