Państwowa spółka Totalizator Sportowy miała wytępić osiedlowe jaskinie hazardu z odrapanymi automatami i zastąpić je na nowoczesne saloniki. Gra na jednorękich bandytach byłaby uczciwsza i miała przynosić pieniądze do budżetu.
Plany były piękne: 35 tysięcy jednorękich bandytów i miliardy płynące do państwowej kiesy. Rzeczywistość jest brutalna. Maszyn jest 10 razy mniej a wpływy do budżetu minimalne – pisze "Puls Biznesu".
Dziennik pisze, że Totalizator Sportowy bardzo niechętnie udziela informacji na temat rozwoju sieci salonów z automatami do gry. Przyczyną jest zapewne głęboki rozjazd ambitnych planów z rzeczywistością. TS w 2017 roku stał się monopolistą na rynku "jednorękich bandytów". Spółka szacowała, że w 2019 roku takie maszyny przyniosą 1,5 miliarda złotych do budżetu w formie podatku od gier.
Jak wynika z danych zebranych przez "PB" do tej pory TS kupił ok. 3500 automatów. Miało ich być 10 razy więcej – 35 tysięcy. Ich zakup pochłonął ok. 150 mln zł a przychód spółki z takich gier sięgnął jedynie 16,5 mln złotych. Drugie tyle trafiło do budżetu w formie podatku od gier.
W tym roku TS planuje wydać na nowe saloniki ok. 200 mln złotych. W pierwszym półroczu 2020 roku automaty przyniosły spółce 11,2 mln zł przychodu.
Totalizator już na samym początku projektu trafił na mieliznę. Problem okazała się również współpraca z Wojskowymi Zakładami Łączności, które miały dostarczyć jednorękich bandytów dla nowej gałęzi państwowego przemysłu. Urządzenia nie wyszły poza fazę testów.
Salony ratować musiał sprzęt niemiecki i oprogramowanie kanadyjskie. Jednak maszyny borykają się z kolejnymi błędami technicznymi, które zniechęcają graczy do korzystania z salonów.
Przypomnijmy jeszcze jedno. Za posiadanie nielegalnych automatów grożą surowe kary pieniężne tj. 100 tys. zł od jednego automatu. Takiej karze podlega zarówno urządzający nielegalne gry hazardowe, jak i właściciel lokalu, w którym taki proceder się odbywa. Co więcej, za urządzanie gier hazardowych wbrew przepisom ustawy lub warunkom koncesji, czy zezwolenia, grozi odpowiedzialność karna – wysoka grzywna, do 3 lat więzienia, albo obie te kary łącznie.