Polacy chcą wyższych emerytur. I coraz częściej korzystają z jedynego znanego sposobu na ich podwyższenie - dłuższej pracy. 6 na 10 emerytów po świadczenie idzie dokładnie w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego. Kończą pracę, nie czekają, przechodzą na - odkładany samodzielnie - garnuszek Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Czas na odpoczynek - uważają.
4 na 10 emerytów woli jednak pracować dłużej. To diametralna zmiana. Jeszcze kilka lat temu w kolejce do ZUS ustawiało się 9 na 10 seniorów, którzy osiągnęli wiek emerytalny. I to właśnie tych czterech emerytów znalazło jedyny sposób na powiększenie emerytury. Czy to się komuś podoba, czy nie - to właśnie dłuższa praca.
W 2019 roku ZUS przyznał 302 tys. nowych emerytur. Z tego 181 tys. osób po świadczenie poszło w pierwszym możliwym terminie. 75 tys. wyczekało i pracowało od miesiąca do 11 miesięcy ponad wiek emerytalny. Kolejne 45 tys. pracowało dłużej niż rok.
Zobacz także: Grzechorz Krychowiak inwestuje w kolejny biznes. "To budowanie jak z klocków lego"
Warto? Owszem. Rok pracy to około 10 proc. więcej w comiesięcznej emeryturze. Emerytura to świadczenie na całą resztę życia, więc na potencjalny zysk trzeba patrzeć w dłuższej perspektywie.
Jak wynika z szacunków money.pl, statystyczny polski senior zyska do końca życia 83 tys. zł, jeżeli przeciągnie aktywność zawodową zaledwie o rok. Statystyczna polska seniorka zyska po roku 57 tys. zł do wydania do końca życia.
Emerytalne oszczędności Polaków
Jak wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zwykle Polacy gromadzą od 450 do 600 tys. zł kapitału emerytalnego. To podstawa do wyliczeń emerytury.
Świadczenie z ZUS to nic innego jak matematyka: zebrany kapitał jest dzielony przez przewidywaną liczbę miesięcy, którą Polacy przeżywają. 65-latek ma według Głównego Urzędu Statystycznego do przeżycia 217 miesięcy (niewiele ponad 18 lat). 60-latka ma 260 miesięcy (ponad 21 lat).
Mężczyźnie, który zebrał od 450 do 600 tys. zł i przejdzie na emeryturę w wieku dokładnie 65 lat, ZUS wyliczy emeryturę o wartości od 2 tys. zł do 2,7 tys. zł. Jak wynika z szacunków money.pl, w Polsce mężczyźni przechodzą na emeryturę, gdy na koncie średnio mają uzbierane około 600 tys. zł. W efekcie ich świadczenie to dziś średnio 2,8 tys. zł.
Kobiecie, która zebrała takie środki i przejdzie na emeryturę w wieku 60 lat, wystarczy to na świadczenie od 1,7 tys. zł do 2,3 tys. zł brutto. W przypadku kobiet najczęściej w momencie przejścia na emeryturę jest to 488 tys. zł. Średnie świadczenie pań wynosi w Polsce 1,8 tys. zł.
I tych kwot dot. kapitału emerytalnego będziemy się trzymać przy kolejnych wyliczeniach. W przypadku średnich operujemy na danych za 2018 rok - ZUS nie opublikował jeszcze corocznego raportu, więc to ostatnie aktualne dane. Warto jednak pamiętać, że to tylko szacunki, które mają pokazać mechanizm.
Stan kapitału i przewidywana emerytura tłumaczą też, dlaczego to częściej kobiety decydują się na wydłużenie czasu pracy. Do wyboru mają albo dłuższą aktywność zawodową, albo wyraźnie niższe świadczenia niż otrzymują ich mężowie. To oczywiście pochodna wieku emerytalnego.
Przy okazji warto wiedzieć, jak wygląda proces zbierania składek emerytalnych. I to perspektywa każdego pracującego Polaka. O ile oczywiście jego składki są odprowadzane (w przypadku osób zarabiających w ramach umowy o dzieło tych składek nie ma).
I tak pracownik (z umową o pracę), który zarabia średnie 5,2 tys. zł brutto, odkłada ze swojej pensji 508 zł na przyszłą emeryturę. Drugie tyle dokłada pracodawca, w ramach swoich kosztów zatrudnienia (łącznie pracownik z pensją 5,2 tys. zł "kosztuje" pracodawcę ponad 6,2 tys. zł).
Efekt? Miesiąc w miesiąc Polak zarabiający średnią pensję odkłada na emeryturę 1 tys. 16 zł. Rocznie to 12 tys. 192 zł, które budują wspomniany kapitał emerytalny. 40 lat pracy (z ciągle identyczną pensją) pozwala odłożyć 487 tys. zł. Oczywiście to wyliczenie zakładające 40 lat pracy za identyczną stawkę.
To też wyliczenie, które nie uwzględnia corocznej waloryzacji składek. A ta jest szalenie istotna.
Czerwcowa zapomniana waloryzacja
Każdego roku w czerwcu przeprowadzana jest operacja waloryzacji składek zgromadzanych na kontach przyszłych emerytów. I co ważne, nie ma nic wspólnego z marcową waloryzacją świadczeń. Gdyby w ciągu 40 lat każdego roku waloryzacja roczna wynosiła zaledwie 2,5 proc., to zebrany kapitał… potraja się. To ponad milion złotych.
Wskaźnik waloryzacji konta - właśnie ten czerwcowy - ustalany jest na bazie wzrostu cen i tempa wzrostu przypisu składek emerytalnych (to pokazuje ogólną kondycję Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, gdzie środki są gromadzone). Wskaźnik za 2019 rok (dla waloryzacji przeprowadzanej w czerwcu 2020 roku) wyniósł 8,94 proc.
Co to zmienia? Osoba z kapitałem 400 tys. zł od czerwca ma na przyszłą emeryturę do podziału już 435 tys. zł. Przyszły senior z kapitałem 450 tys. zł od tego miesiąca ma 490 tys. zł do podziału.
Statystyczny mężczyzna, który dziś jest w przededniu emerytury - zamiast 600 tys. zł - ma od kilkunastu dni odłożone 653 tys. zł. To od tej kwoty będą prowadzone wyliczenia. I waloryzacja składek jest co roku, ale dotyczy tylko tych, którzy jeszcze emerytury nie pobierają.
Jak to wpływa na świadczenia?
66-latek ma do przeżycia 208,8 miesięcy - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Te liczbę bierze się pod uwagę podczas wyliczania wysokości świadczenia. Dostanie 3,1 tys. brutto emerytury, gdy odłożył 653 tys. zł. Rok pracy mniej to 2,7 tys. zł emerytury, czyli 400 zł mniej każdego miesiąca.
Wspomniany 66-latek będzie miał do wydania do końca życia (o ile przeżyje akurat 208 miesięcy, a nie dłużej) o 83 tys. zł więcej.
Statystyczna kobieta po roku dodatkowej pracy dostanie emeryturę w wysokości 2,1 tys. zł. Gdyby przyszła do ZUS po świadczenie rok wcześniej, dostałaby 1,87 tys. zł. To około 230 zł mniej. W ciągu całego życia na roku pracy zyska 57 tys. zł.
Wbrew pozorom, to nie sama praca podbija emeryturę. To właśnie korzystne roczne waloryzacje. I widać to po liczbach. Rok dodatkowej pracy przy średniej pensji to 12 tys. zł więcej na koncie emerytalnym. To w efekcie o 55 zł więcej co miesiąc.
Tę wiedzę, a w zasadzie spryt Polaków, widać w statystykach. Spora część przeciąga moment przejścia na emeryturę o mniej więcej rok. To pozwala załapać się właśnie na czerwcową waloryzację.
Opłacalność dłuższej pracy?
65-latek, który dziś ma 600 tys. zł odłożonego kapitału emerytalnego i zdecyduje się poczekać trzy lata, będzie miał 811 tys. zł. To efekt trzech waloryzacji w wysokości 8 proc. i odłożonych 36 tys. zł ze składek. Efekty? 68-latek ma przed sobą 192 miesiące życia. Jego emerytura wyniesie 4,2 tys. zł. To podwyżka o ponad połowę.
60-latka, która ma dziś odłożone 488 tys. zł, po trzech latach dalszej pracy ma na koncie emerytalnym 666 tys. zł. Kobieta w wieku 63 lat ma przed sobą według GUS 234 miesiące życia. ZUS wyliczy jej emeryturę na 2,8 tys. zł. Trzy lata pracy spowodują, że jej świadczenie urośnie o niemal 50 proc.
Przy okazji warto zauważyć, że czasami... brak pracy i tylko oczekiwanie na coroczną waloryzację również się opłaca. Oczywiście to opcja tylko dla tych, którzy mają oszczędności i są w stanie rok nie pracować i poczekać na wyższe świadczenie.
Jak wynika z danych Zakład Ubezpieczeń Społecznych, dłuższą pracę wybierają częściej Polki niż Polacy. Stanowią 73 proc. przedłużających aktywność zawodową. Emerytura to oczywiście nie obowiązek, a uprawnienie. Warto jednak pamiętać, że od momentu wykorzystania tego uprawnienia, zależy wysokość świadczenia do końca życia.