Jeszcze niedawno szczytem wygody było zamówienie pizzy na telefon. Dziś, jeśli tylko dopadnie nas głód, możemy przebierać w kuchniach całego świata. Polska, włoska, francuska, chińska, indyjska, wietnamska, tajska, arabska. Kebab, ramen, bliny ze śmietaną, sushi, pierogi, bez mięsa, bez glutenu, do wyboru do koloru. Wystarczy smartfon albo komputer z dostępem do internetu.
A to dzięki platformom, które – choć same nie są restauracjami – umożliwiają zamówienie jedzenia i dowóz. Uber Eats, Glovo, Pyszne.pl, Pizzaportal.pl i wiele innych powodują, że posiłek można wybrać i opłacić w kilka minut. Nie trzeba dzwonić do restauracji, ani tym bardziej się do niej fatygować.
Po pierwsze: wygoda
To właśnie wygoda jest głównym powodem, dlaczego popularność takiego sposobu zamawiania jedzenia rośnie w tempie 10 proc. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w ramach wspomnianego badania Deloitte i Uber Eats, przynajmniej 59 proc. osób dorosłych w Londynie, Paryżu, Madrycie i Warszawie w ubiegłym miesiącu co najmniej raz złożyło zamówienie przez aplikację. Przy czym w Warszawie odsetek zamówień był najwyższy i wyniósł 75 proc.
Najczęściej z platform do zamawiania jedzenia korzystały osoby dorosłe w wieku od 18 do 39 lat. 71-80 proc. złożyło zamówienie na platformie zewnętrznej w ciągu ostatnich siedmiu dni. Najrzadziej korzystały z nich osoby dorosłe w wieku powyżej 60 lat, z czego 32-63 proc. nigdy nie składało zamówień na platformie zewnętrznej.
Dla kupującego taka platforma ma szereg zalet: wiele restauracji i rodzajów kuchni w jednym miejscu, pogrupowane tematycznie. Można więc wybrać to, na co akurat ma się ochotę. Do tego można porównać ceny i zapłacić bez konieczności używania gotówki. Na koniec można śledzić stan realizacji zamówienia.
Wystarczy zresztą spojrzeć, kiedy najchętniej zamawiamy jedzenie. - Są dwa szczyty zamówień w ciągu dnia. Jeden w porze lunchu, a drugi popołudniami. Zamówień jest wtedy mniej więcej tyle samo – mówi money.pl Jakub Pietraszek, General Manager Uber Eats Polska. Pierwszy szczyt to jedzenie w pracy, a drugi już po powrocie do domu, kiedy głód doskwiera, a lodówka pusta albo gotować się nie chce.
- Nowe technologie weszły do wszystkich dziedzin życia. Tak jest też w gastronomii. Dlatego tak ważne jest, by je rozsądnie wykorzystać – wskazuje Maciej Żakowski, współtwórca Restaurant Week Polska oraz sieci ORZO. – To rewolucja, która już się dzieje – dodaje.
Czego potrzebuje restauracja
Odwracając sytuację, dla restauracji zewnętrzni dostawcy to też wygoda. Wiele z nich nie mogłoby sobie pozwolić na zatrudnienie własnych kurierów. Jak wynika z badań Uber Eats, odsetek zarejestrowanych na platformie restauracji, które oferowały dowóz przed dołączeniem do niej wynosił zaledwie 38 proc. w Londynie i Paryżu oraz 36 proc. w Warszawie. Nieco inaczej było w Madrycie, gdzie dowóz oferowało 52 proc. lokali. Odsetek restauracji, które podały wówczas, że uruchomiłyby taką usługę, gdyby nie dołączyły do platformy wyniósł 48 proc. w Londynie, 50 proc. w Paryżu, 67 proc. w Madrycie i 47 proc. w Warszawie.
Ale to niejedyny aspekt, na który zwracają eksperci. Platformy zewnętrzne mogą również pomóc w zwiększeniu wykorzystania aktywów, które w innym wypadku pozostawałyby niewykorzystane. Przykład? Środek tygodnia albo godziny, kiedy w restauracji nie ma ruchu. A personel jest w pracy, kuchnia działa, w związku z czym koszty nadal trzeba ponosić.
Ponadto platformy pozwalają restauracjom na dotarcie do nowych klientów. Jak mówi raport: odsetek restauracji zarejestrowanych na platformie Uber Eats, które odnotowały ogólny wzrost sprzedaży po dołączeniu do aplikacji, wynosił 69 proc. w Londynie, 74 proc. w Paryżu oraz 67 proc. w Warszawie. Liczba ta była nieco niższa w Madrycie, gdzie wyniosła 59 proc.
Jak szacuje Deloitte, działalność platform do zamawiania jedzenia tylko dla warszawskich restauracji przełożyła się na około 48 tysięcy dodatkowych posiłków tygodniowo w przypadku sieci i 75 tysięcy dla niezależnych restauracji. W Londynie jest to 606 tys. i 305 tys., w Paryżu 106 tys. i 250 tys., a w Madrycie 77 tys. i 99 tys.
Efekt widać też w przychodach. Jak wskazuje Deloitte, platformy zewnętrzne wspomagają wzrost przychodów i zysków w całym sektorze. W Warszawie ten wpływ szacuje na 110 mln zł w przychodach, co może się przekładać na 46 mln zł zysku. Dla porównania, w Londynie to ok. 323 mln funtów przychodów rocznie i do 189 mln funtów zysku.
Materiał powstał przy współpracy z UBER EATS