Jerzy Kwieciński: Zniesienie limitu składek albo cięcia w innych wydatkach
- Warto to dokładnie wyjaśnić. Niektórzy sobie myślą, że może lepiej odpuścić temat limitu składek ZUS, bo za dużo hałasu i w sumie nic się nie stanie, jeśli o parę miliardów powiększy się deficyt budżetowy. Ale cały problem polega na tym, że chodzi nie tylko o sam deficyt. Chodzi o to, że jeśli nie zapewnimy do budżetu wpływów na takim samym poziomie jaki przyniosłoby zniesienie limitu, to dokładnie o taką kwotę musimy zmniejszyć wydatki w przyszłym roku. Tylko nikt nie chce wskazać, jakie to mają być wydatki - powiedział Kwieciński w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Jego zdaniem sygnały, że nie wszystkim podoba się pomysł zniesienia 30-krotności docierają nie tylko ze strony obozu premiera Gowina. Jak podkreśla, prawdopodobnie prezydent też nie chciałby, by taka ustawa trafiła na jego biurko.
Kwieciński podkreślił, że istnienie tzw. 30-krotności w przyszłym roku "oznacza konieczność szukania innych źródeł dochodów do budżetu, które wypełniłyby powstałą lukę".
Jerzy Kwieciński: Zniesienie limitu składek albo cięcia w innych wydatkach
Jak już wcześniej informowaliśmy, PiS już dawno analizował różne warianty kontrowersyjnej reformy. Analitycy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przygotowali na zlecenie ministerstwa rodziny i pracy niezbędne dane. W grze pozostaje jednocześnie ustalenie limitu składek ZUS na poziomie 40- lub nawet 45-krotności średniego wynagrodzenia.
Czytaj też: ZUS. PiS szuka miliardów. W rządzie są już scenariusze innych zmian w oskładkowaniu najlepiej zarabiających
Nie jest również tajemnicą, że rozważane jest również podniesienie limitu. Z jednej strony dla budżetu byłby to mniejszy zastrzyk gotówki. Z drugiej zmiana dotknąłby mniejszą liczbę pracujących Polaków i przedsiębiorców. Byłby zatem lżejszy do przełknięcia dla przeciwników reformy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl