W poniedziałek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa zadecydował, że Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości, podejrzany w śledztwie w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, ma trafić na trzy miesiące do aresztu. Sąd umorzył też postępowanie w zakresie zarzutu prokuratury dot. przekroczenia uprawnień związanego z przywłaszczeniem.
Decyzja o areszcie dla posła PiS jest efektem tego śledztwa. Prokuratura zarzuca mu m.in. ustawianie konkursów na wielomilionowe dotacje z Funduszu.
"Jeśli rozpoznajesz osobę ze zdjęcia, skontaktuj się z policjantami z Komendy Stołecznej Policji, tel. 47-723-76-57, 47-723-78-93, numerem alarmowym 112 lub z najbliższą jednostką Policji" - ogłosili w czwartek policjanci Komendy Stołecznej Policji.
Informacja zawisła na stronie internetowej stołecznej policji po tym, jak Prokuratura Krajowa wszczęła poszukiwania listem gończym byłego wiceministra.
Obrońca Romanowskiego: to człowiek, który przeszedł operację
W poniedziałek Marcin Romanowski nie był obecny na posiedzeniu ze względu - jak wyjaśniał jego obrońca - na swój stan zdrowia. Mec. Bartosz Lewandowski poinformował, że poseł jest po "bardzo poważnym zabiegu operacyjnym".
Sąd, jak mówił prokurator, nie podzielił argumentów obrony, jakoby stan zdrowia Romanowskiego uniemożliwiał mu pobyt w areszcie śledczym. Zalecił jednak, w przypadku zatrzymania Romanowskiego, umieszczenie go w areszcie dysponującym szpitalem.
Obrońca Romanowskiego powiedział, że nie rozumie decyzji sądu, przede wszystkim ws. obawy matactwa ze strony byłego wiceministra. "Nie ma jakiejkolwiek osoby, która byłaby w tej sprawie tymczasowo aresztowana, która w ogóle w jakikolwiek sposób byłaby związana z moim klientem" - mówił dziennikarzom w poniedziałek. "Jest to głęboko niesłuszne postanowienie - niezrozumiałe nawet z takiego ludzkiego punktu widzenia humanitarnego. To jest człowiek, który przeszedł operację, ale takie postanowienie zapadło" - dodał.