Szef Banku Anglii Andrew Bailey powiedział podczas poniedziałkowego przesłuchania w parlamencie w Londynie, że wzrost kosztów żywności może mieć "apokaliptyczne" konsekwencje dla najbiedniejszych części brytyjskiego społeczeństwa, jak i całej globalnej gospodarki.
Pszenica drożeje, "apokaliptyczna wizja"
- To poważne zmartwienie nie tylko dla naszego kraju, ale także dla całego rozwijającego się świata – dodał. Szef brytyjskiego banku centralnego przekonywał, że kraje muszą robić wszystko, aby pomóc uwolnić przepływ surowców rolnych. Chodzi przede wszystkim o zakończenie wojny i blokady ukraińskich portów przez Rosjan. - Ukraina ma zapasy żywności, ale w tej chwili nie może ich eksportować – wyjaśniał Bailey.
Te słowa nie wzięły się znikąd. W poniedziałek bowiem kontrakty na pszenicę wzrosły o ok. 6 proc. W ciągu ostatnich 10 dni o blisko 20 proc.
"Cena pszenicy gwałtownie wzrosła w poniedziałek, po tym jak Indie ograniczyły jej eksport w celu zachowania bezpieczeństwa żywnościowego" - przekonują analitycy XTB.
Indie zakazują eksportu pszenicy
W weekend Indie, które są drugim co do wielkości producentem pszenicy na świecie, ogłosiły zakaz eksportu tego surowca rolnego po najgorętszym marcu w historii oraz w związku z dalszymi skutkami wojny rosyjsko-ukraińskiej. Produkcja spadła o 3 mln ton z 106 mln ton w zeszłym roku, podczas gdy ceny na rynku krajowym wzrosły od 20 do 40 proc.
"Dlatego rząd indyjski musi zabezpieczyć dostawy krajowe w obliczu fal upałów, które zagrażają plonom. Indyjski sekretarz ds. handlu B.V.R. Subrahmanyam zapewnił jednak, że Indie będą nadal eksportować do sąsiednich krajów - Bangladeszu, Nepalu i Sri Lanki. Warto zauważyć, że Indie nie są głównym eksporterem pszenicy, gdyż zużywają 102 mln ton z 109 mln ton wyprodukowanych, jednak informacja, że tak gęsto zaludniony kraj zabezpiecza swoje zapasy żywności, wzbudziła niepokój wśród inwestorów w surowce" - tłumaczą.
Jak przypominają eksperci XTB, ceny towarów rolnych wzrosły pod koniec lutego po ataku Rosji na Ukrainę, która wcześniej odpowiadała za 12 proc. światowego eksportu. Według analityków RBC Capital Markets, oba kraje razem z Rosją stanowią 25 proc. globalnego zaopatrzenia w pszenicę i są nazywane spichlerzami świata, a 13 proc. eksportu kukurydzy pochodzi z samej Ukrainy. Agresja Rosji spowodowała niedobory pszenicy na całym świecie, co zwiększyło obawy o klęskę głodu i niepokoje społeczne w wielu krajach rozwijających się.
- Ruch w górę na pszenicy był dodatkowo wspierany przez rosnące ceny nawozów i słabe zbiory - dodają.
Rosjanie kradną zboże
Od początku wojny Rosjanie ukradli ukraińskim rolnikom nawet pół miliona ton zboża - wynika z szacunków ukraińskiego ministra rolnictwa. Jak się okazało kilka dni temu, masowce załadowane zrabowanym zbożem płyną z okupowanego przez Rosjan Krymu w świat. Najprawdopodobniej statek z takim właśnie ładunkiem można było dostrzec na nowych zdjęciach satelitarnych z portu w Syrii.
Jakie to może mieć konsekwencje dla świata? Takie, o jakich mówił Andrew Bailey - tragiczne. Jak już pisaliśmy na łamach money.pl, zakaz eksportu zbóż z Rosji i Ukrainy może doprowadzić do poważnego kryzysu żywnościowego. Zwłaszcza w Afryce, której kraje nieraz w 90 proc. polegają na imporcie rosyjskiej pszenicy.
- Świat nie ma za mało jedzenia. Ma tyle, że mógłby wyżywić populację dwukrotnie. Problemem nie jest brak, tylko spekulacja na rynkach międzynarodowych - mówił w marcu w programie "Money. To się Liczy" prof. Andrzej Polus z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Problemy widać już w Polsce
Słowa szefa Banku Anglii możemy odczuć już w Polsce. Od początku wojny w Ukrainie to właśnie zachowanie żywności najbardziej niepokoi krajowych ekonomistów. Wygląda bowiem na to, że inflacja zapuszcza w naszym kraju coraz głębsze korzenie i rozlewa się na cały rynek usług oraz towarów.
Potwierdzają to także dane GUS, które poznaliśmy w zeszły piątek. Kwietniowy odczyt na poziomie 12,4 proc. był najwyższy od maja 1998 r. i od 13 miesięcy pozostaje znacząco powyżej górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego NBP (3,5 proc. rok do roku). W ciągu 12 miesięcy ceny paliw poszły w górę o 27,8 proc. Minimalnie przebiły wzrost cen energii (27,3 proc.). Źle jest jednak także z żywnością, która wzrosła o 13,2 proc. rok do roku.
W oczy rzuca się przede wszystkim silny wzrost cen mięsa. Drób w rok zdrożał prawie o połowę, a tylko w ostatnim miesiącu – o 14,4 proc. Ceny wołowiny w miesiąc podskoczyły o 6,4 proc., a w rok o prawie 30 proc. W przypadku wieprzowiny jest to odpowiednio 12,1 i 15,6 proc.
Gorzki jest odczyt dotyczący cukru. W miesiąc jego cena wzrosła o 8,8 proc., a w porównaniu z kwietniem 2021 roku – dokładnie o 35 proc. O około 25 proc. więcej rok do roku trzeba zapłacić za mąkę, pieczywo i masło. W dwucyfrowym tempie rok do roku drożeje:
- ryż (13,6 proc.),
- ryby (13,3 proc.),
- mleko (12,8 proc.),
- sery (12,5 proc.),
- jaja (14,4 proc.),
- warzywa (12 proc.).
Inflacja w naszym kraju nie odpuści
Słowem, nie wygląda to dobrze. Ekonomiści, w tym ci unijni, spodziewają się szczytu inflacji w wakacje. Mowa jest o przełomie II i III kwartale tego roku, ale nie ma co liczyć na szybki spadek cen. A wręcz przeciwnie.
Na przykład ekonomiści Credit Agricole oczekują, że inflacja ogółem wyniesie 12,4 proc. rok do roku w 2022 r. i 7,4 proc. w 2023 r.
Prognozujemy, że szczyt inflacji zostanie osiągnięty w czerwcu na poziomie 14,3 proc. W naszym scenariuszu założyliśmy, że czas obowiązywania tarczy antyinflacyjnej zostanie wydłużony do końca 2023 r. Jeśli tarcza zostałaby wygaszona wcześniej (w sierpniu 2022 r. czy w styczniu 2023 r.) to zgodnie z naszymi szacunkami inflacja przekroczyłaby 16 proc. latem 2022 r. i ukształtowałaby się w okolicach 9 proc. średniorocznie w 2023 r. Uważamy, że rząd będzie chciał uniknąć materializacji takiego scenariusza, biorąc pod uwagę wybory parlamentarne zaplanowane na 2023 r. – czytamy w najnowszym raporcie francuskiego banku.