Stacja przeładunkowa w Małaszewiczach zwana jest chińską bramą do Europy. To niezwykle ważne miejsce na Jedwabnym Szlaku, którym jedzie 90 proc. towarów sprowadzanych koleją z Chin do Europy Zachodniej. W Małaszewiczach towary przenoszone są z systemu szerokich torów na tory europejskie. I to stacja w Małaszewiczach bije rekordy przepustowości.
Pod koniec sierpnia spółka Cargotor, należąca do PKP Cargo, ogłaszała, że przejechało tamtędy po raz pierwszy 18 składów na wyjeździe oraz 15 składów na wjeździe. Daje to – jak wylicza portal nakolei.pl - średni wynik 16,5 par składu szerokotorowego na dobę i jest bliskie maksymalnej przepustowości terminala.
Czy zablokowanie tego terminalu przeładunkowego mogłoby być skutecznym ultimatum dla Łukaszenki? Na tę opcję zwrócił uwagę białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan.
- Mamy do czynienia ze skrajną eskalacją konfliktu, a bezprecedensowe sytuacje wymagają bezprecedensowych reakcji – mówi Kamil Kłysiński. Zaznacza jednak, że terminal nie jest bezpośrednio przy granicy, ale nieco w głębi kraju, na terenie Polski i najpierw trzeba do niego dowieźć towary. - Nie bardzo więc widzę sens zamykania samego terminalu, jeśli działałyby przejścia graniczne. To musi być spójne - zauważa ekspert.
Zaznacza, że jego zdaniem lepszym, a skutecznym rozwiązaniem byłoby czasowe zamknięcie granicy z Białorusią. Zwłaszcza że mamy już sygnał ostrzegawczy w postaci zamknięcia przejścia w Kuźnicy.
– Rzecz w tym, że taka opcja uderza we wszystkich. Nie ma inteligentnych bomb ani inteligentnych granatów. Odbezpieczamy ładunek o dużej mocy, który uderza w Białorusinów, ale też w naszych przedsiębiorców – podkreśla Kamil Kłysiński. Jego zdaniem gdyby przyjęto jednak takie rozwiązanie, to byłby to wyraźny sygnał, że sytuacja jest skrajnie napięta i nie ma innego wyjścia.
O wątek polskich przedsiębiorców, którzy mogliby stracić przez ewentualne sankcje, pytany był w środę wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk w Radiu Wnet. - Jeśli są pojedyncze firmy, które eksportują całość swoich produktów na Białoruś albo mają dominujący eksport na Białoruś i ucierpiałyby na sankcjach, to taka pomoc powinna im zostać udzielona, podobnie jak to jest w przypadku przedsiębiorców z pasa przygranicznego, objętego stanem wyjątkowym – uważa minister.
Co zrobiłby wtedy Łukaszenka?
Pytanie, czy zamknięcie terminalu w Małaszewiczach lub zamknięcie granicy wystarczyłoby, aby reżim Łukaszenki przestał eskalować kryzys na granicy z Polską, to jednak inna kwestia. - Łukaszenka coraz bardziej wymyka się racjonalnym kalkulacjom. Gwarancji nie ma – odpowiada Kłysiński w rozmowie z money.pl.
I dodaje: – Trzeba pamiętać, że on musiałby jednocześnie zachować twarz. Jeśli chciałby się wycofać, musiałby to zrobić w sposób rozłożony w czasie, żeby nie było to uważane za jego klęskę. Do tego bardzo ważne dla rozwoju sytuacji będzie stanowisko Kremla, który obecnie wciąż popiera działania Łukaszenki – zauważa ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.