"Nieco swobód na święta Bożego Narodzenia" - takie plany na najbliższe tygodnie mają nasi zachodni sąsiedzi, czyli Niemcy. Jak wynika z informacji niemieckiego dziennika "Bild", kanclerz Niemiec Angela Merkel planuje poluzować obostrzenia tylko na krótki czas, tylko na święta i tylko w niewielkim stopniu.
Jak informuje dziennik, podczas wewnętrznego posiedzenia klubu Angela Merkel miała mówić o "niewielkich swobodach", które mogą się pojawić w najbliższym czasie. Innych nie przewiduje. W ciągu ostatniej doby Niemcy wykryli 17 tys. infekcji wirusa. Poinformowali też o ponad 200 zgonach.
Luzowania obostrzeń wciąż nie będzie w Czechach. Rząd premiera Andreja Babiša zdecydował o przedłużeniu stanu wyjątkowego do 12 grudnia. Czesi po chwilowym spadku znów notują wysokie liczby zakażeń - 6,5 tys. w ciągu doby. Na zmniejszanie obostrzeń zdecydować się może za to Francja. Od 1 grudnia poszerzy się lista sklepów, które mogą być otwarte.
W sobotę o drodze przywracania aktywności w gospodarce ma mówić premier Mateusz Morawiecki. W okolicach południa premier ma zorganizować konferencję prasową. - Zostaną na niej przedstawione kompleksowe, długofalowe zasady dalszych etapów bezpieczeństwa w walce z COVID-19 - poinformował rzecznik rządu Piotr Müller.
Jak może wyglądać luzowanie? O tym pisaliśmy już w Wirtualnej Polsce. Rząd chce je jednak uzależnić od wskaźników dot. zakażeń. A te wciąż są wysokie. W ciągu ostatniej doby służby poinformowały o 22,4 tys. zakażeń. Ostatni tydzień to blisko 153 tys. infekcji.
Dziś to jednak nie na liczbę zakażeń powinniśmy zwracać uwagę. Ministerstwo Zdrowia z tygodnia na tydzień informuje o coraz większej liczbie zgonów wywołanych COVID-19 i chorobami współistniejącymi.
Tylko od początku listopada resort poinformował o 6,7 tys. ofiar wirusa. To więcej niż pojawiło się od marca do końca października. W ciągu 8 miesięcy epidemii resort w sumie odnotował 6 tys. zgonów. Trzy tygodnie listopada podwoiły tę statystykę. Dziś epidemia koronawirusa odpowiada na pewno za 12 tys. ofiar. Jednocześnie jak wskazywaliśmy w money.pl, rośnie z każdym tygodniem również liczba ukrytych ofiar wirusa. O tym piszemy w tekście pt. "Przegrywamy tę walkę. Epidemia koronawirusa zabija coraz więcej Polaków".
Warto pamiętać, że do końca roku pozostało jeszcze 41 dni. Jeżeli tempo zakażeń z ostatniego tygodnia nie spadnie do końca roku, to 2020 rok zamkniemy z bilansem wyższym o 900 tys. infekcji. Dziś jest to 819 tys. Bilans ofiar - przy dotychczasowym tempie - powiększy się z kolei o następne 18 tys. A wtedy pierwszy rok z epidemią pochłonie 30 tys. żyć.
To oczywiście tylko założenie i to czarnego scenariusza, w którym epidemia utrzymuje się przez długi czas na dotychczasowym poziomie. Dość dobrze pokazuje jednak, jakie efekty przynosi niezduszona epidemia w stosunkowo krótkim czasie. Mało kto dziś pewnie wie, ale z koronawirusem żyjemy już 261 dni.
Niestety, w najbliższych powinniśmy się jednak przyzwyczaić do wyższych danych dot. zgonów.
- Rekordowa liczba zgonów to konsekwencja rekordowej liczby zakażeń sprzed kilku tygodni - tłumaczył w środę w rozmowie z money.pl wirusolog prof. Włodzimierz Gut z Narodowego Instytutu Zdrowia. - Jestem pełen obaw, że do tych dramatycznych wskaźników jeszcze przez jakiś czas musimy się przyzwyczaić. Choć trudno się pogodzić z każdą śmiercią - dodawał. Powód jest prosty: dzisiejsze zgony dotyczą osób, których zakażenie wykrywaliśmy 2 tyg. temu.
I widać to na poniższym wykresie. Linia dot. odnotowanych zgonów jest cofnięta dokładnie o 14 dni. I niemal pokrywa się z linią odnotowanych zakażeń. Co nam daje taki zabieg? Przypisuje zgony z dziś właśnie do zakażeń sprzed pewnego czasu.
Pod względem liczby zgonów wciąż jesteśmy w czołówce - i europejskiej, i światowej. I widać to po wynikach z ostatnich dni.
Ostatnie - dzienne - aktualne dane z całego świata dotyczą 19 listopada (czyli czwartku).
Wtedy to Stany Zjednoczone Ameryki poinformowały o 2 tys. zgonów z powodu COVID-19 i chorób współistniejących w ciągu jednego dnia. Włochy wykazały 653 zgony spowodowane koronawirusem. Brazylia - 644 ofiary.
Czwarty kraj z największą liczbą zgonów z powodu COVID-19 to niestety Polska. W czwartek - 19 listopada - było to 637 osób. Czołówkę krajów z największymi liczbami ofiar zamykają Indie. Tamtejsze służby medyczne poinformowały o 584 ofiarach.
A trzeba pamiętać, że każdy z tych krajów jest o wiele większy od Polski. Podobnie jak kraje, które miały o wiele niższe wyniki liczb zgonów. Mają więcej mieszkańców, mniejszą liczbę zaraportowanych zgonów. Przykłady? Meksyk - 502 w ciągu doby. Wielka Brytania - 501. Iran - 476. Rosja - 463. Francja - 429. Gdybyśmy zatem przeliczyli liczbę zgonów na każdy milion mieszkańców to niestety bylibyśmy wciąż w czołówce.
W USA na każdy milion mieszkańców w czwartek było 6 ofiar. W Polsce aż 16. We Włoszech ten wskaźnik wyniósł nieco powyżej 10. W Brazylii było to z kolei 3. W Meksyku i Indiach odpowiednio 4 i niespełna 0,5. Nie wyprzedziłaby nas też Belgia, która zanotowała tego dnia około 12 ofiar na każdy milion mieszkańców.
I co warto dodać - wcale nie lepiej wypadliśmy w środę. Wtedy również Polska była czwartym najmocniej dotkniętym przez wirusa krajem na świecie (przed nami były Włochy, Brazylia i USA).
A warto dodać, że w piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o kolejnych 626 ofiarach w Polsce. A to może oznaczać, że znów będziemy w czołówce krajów, w których umiera najwięcej osób (na koronawirusa i choroby współistniejące).
Więcej od Polski wykazali w piątek Włosi - 699 zgonów. W momencie pisania materiału brakowało wyłącznie danych z USA i Brazylii, a to właśnie te dwa kraje mogły nas wyprzedzać. Gdyby znów tak się stało, to kolejne trzy dni zamknęlibyśmy na 4. miejscu na świecie.
Czytaj także: "Coś tam nie pykło i płucko wybuchło". Lekarze walczą nie tylko z wirusem, ale i ze sprzętem z rezerw
Spojrzenie na tygodniowe statystyki nie pozwala na większy optymizm. Jak wynika z analizy money.pl, w ostatnim tygodniu (od czwartku do czwartku) Polska odnotowała 3 tys. nowych zgonów. W światowym rankingu zajęlibyśmy 9 miejsce. W tym czasie najwięcej zgonów pojawiło się w USA. 7 dni to ponad 8 tys. ofiar.
A warto dodać, że Polska pod względem liczby ludności jest na 38. miejscu na świecie. Oczywiście, warto pamiętać, że to tylko skrawek epidemii. W ogólnym rozrachunku wciąż mamy o wiele mniej zgonów i zakażeń niż część krajów Europy. To jednak efekt łagodnej pierwszej fali epidemii. Obraz krótkoterminowy lepiej pokazuje skalę obecnego wyzwania.