Onet.pl ujawnił niedawno zarobki Joanny Kurskiej w Telewizji Polskiej. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że żona Jacka Kurskiego - byłego prezesa Telewizji Polskiej - przez 13 miesięcy, w ciągu których pracowała w TVP, otrzymała 1 mln 532 tys. zł.
Z wyliczeń wynikało, że miesięcznie zarabiała ponad 100 tys. zł. Na te doniesienia zareagowała sama Joanna Kurska, która zaprzeczyła, by taką kwotą dostawała co miesiąc. Dodała, że jako dyrektor programowa zarabiała 23 tys. zł brutto miesięcznie, czyli tyle ile jej poprzednik.
Na te wszystkie doniesienia postanowiła zareagować Telewizja Polska. Opublikowała komunikat w celu "ucięcia wszelkich spekulacji". Telewizja przekazała, że wraz z rekompensatami, wynagrodzeniem zasadniczym oraz nagrodami, od 2016 r. Joanna Kurska otrzymała łącznie 1 534 021 zł brutto.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pozywam Telewizję Polską za kłamstwo"
Tymczasem Joanna Kurska w rozmowie z "Faktem" ostro skomentowała komunikat TVP. Zapowiedziała pozew oraz zarzuca Telewizji Polskiej kłamstwo.
Pozywam Telewizję Polską za kłamstwo, że pobierałam pensje w wysokości 117 tys. zł miesięcznie. Tusk dyszy obsesyjną żądzą zemsty na moim mężu za Telewizję 2016-2022, kiedy piękna i silna TVP wygrywała walkę o dusze Polaków. W ramach politycznej zemsty nowa ekipa, wiedząc, że nie można przypisać nam żadnych nadużyć, choć bardzo by tego chcieli, postanowiła zohydzić nas w oczach społeczeństwa. W tym celu posuwa się do oszczerstw - przekazała "Faktowi" żona Jacka Kurskiego.
Ponadto dodała, że nigdy nie zarabiała 117 tys. zł miesięcznie, a najwięcej otrzymywała 32 tys. zł brutto, kiedy była szefową "Pytania na Śniadanie" i "produkowała 30 wydań tego najbardziej popularnego lifestylowego programu w Polsce". Podkreśla, że zarobki są wysokie, jednak adekwatne do "do sukcesu rynkowego i ponoszonej odpowiedzialności" - czytamy w "Fakcie".
- Z samego oświadczenia TVP wynika, że to kłamstwo i nigdy miesięcznie nie zarobiłam takich pieniędzy. Komunikat mówi o wypłatach z 4 lat: 2016, 2017, 2022 i 2023, wynikających z przepisów kodeksu pracy, które dla skonstruowania kłamstwa sprowadza się do 13 miesięcy — podkreśla w rozmowie z "Faktem" Joanna Kurska.