Joe Biden niemal od początku swojej prezydentury zapowiada, że jego gabinet skupi się bardzo mocno na przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym, w tym choćby globalnemu ociepleniu.
W ubiegłym tygodniu Biden zapowiedział już choćby powrót do porozumienia paryskiego, z którego "wypisał się" jego poprzednik. Zapowiedział również, że amerykańska gospodarka ma być zeroemisyjna do 2050 roku.
Teraz od słów przechodzi do czynów. W środę podpisał rozporządzenia wykonawcze, które m.in. wstrzymują dzierżawę państwowych gruntów pod wydobycie gazu i ropy naftowej. To oznacza, że na należących do Skarbu Państwa terenach naftowi giganci nie będą już mogli wydobywać paliw kopalnych.
Branży się to nie podoba. - To złe dla naszej gospodarki, dla naszego narodowego bezpieczeństwa, dla naszego środowiska naturalnego i lokalnych społeczności - oświadczył Mike Sommers, szef Amerykańskiego Instytutu Naftowego.
Prezydent chce wrócić do negocjacji z przedstawicielami krajowego sektora motoryzacyjnego i przekonywać ich do zwiększenia wysiłków w celu poprawy efektywności paliwowej samochodów osobowych, dostawczych i pojazdów użytkowych, stanowiących w tym momencie jedno z największych źródeł emisji zanieczyszczeń w USA.
Przywódca USA chce także usprawnić procedury dotyczące wydawania pozwoleń na morskie farmy wiatrowe, które mają powstać wzdłuż wschodniego wybrzeża. O szczegółowych planach Joe Bidena pisaliśmy już w money.pl w dniu inauguracji jego prezydentury.