Jak wynika z najświeższych danych urzędu Registradores de España, w trzecim kwartale 2024 roku Polacy stanowili w Hiszpanii czwartą najliczniejszą mniejszość, jeśli chodzi o inwestorów w nieruchomości (5,32 proc.). Był to najwyższy wzrost wśród cudzoziemców (o 0,69 pkt proc. względem wcześniejszego kwartału).
Polacy kupują coraz więcej nieruchomości w Hiszpanii
Łącznie przez dziewięć miesięcy ubiegłego roku Polacy nabyli w tym kraju 3101 nieruchomości. Tendencja jest stała - według danych Biura Maklerskiego Pekao w 2023 r. nasi rodacy kupili w Hiszpanii 3118 mieszkań i domów, a w 2022 - niecałe 3000.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Marciniak-Kostrzewa, właścicielka Agnes Inversiones, największego i najstarszego polskiego biura nieruchomości na Costa del Sol, pod koniec ubiegłego roku mówiła "Pulsowi Biznesu", że w zakupach w trzecim kwartale 2024 r. dominowały transakcje z rynku pierwotnego. W cenie były przede wszystkim apartamenty do 300 m kw. powyżej 450 tys. euro, ale zdarzały się i kwoty rzędu 4 mln euro. Domy kosztowały natomiast w przedziale 1,5-5 mln euro.
W 2024 roku w 43 dzielnicach Malagi, jednego z najpopularniejszych miast na Costa del Sol, wstrzymano wydawanie nowych pozwoleń na działalność dotyczącą krótkoterminowego wynajmu mieszkań dla turystów. Zakaz dotyczy tych części miasta, w których odsetek "mieszkań turystycznych" przekroczył 8 proc. ogółu.
W rozmowie z money.pl Marciniak-Kostrzewa tłumaczy, że na wdrożenie przez duże hiszpańskie kurorty ograniczeń w nabywaniu nieruchomości pod turystyczny wynajem wpłynęły trzy główne czynniki.
Zadziałało lobby hotelowe, branża odczuła zagrożenie ze strony właścicieli wynajmujących na krótki termin. W dużych miastach 'oblężonych' turystycznie mieszkańcy odczuwali już zmęczenie. Trzecia sprawa - na rynku zostało mało mieszkań na wynajem długoterminowy, a ceny takiego wynajmu znacząco urosły - wyjaśnia w rozmowie z nami prezes biura Agnes Inversiones.
Agnieszka Marciniak-Kostrzewa tłumaczy, że obostrzenia dotyczące mieszkań turystycznych nie są zauważalne przez klientów jej biura, bo nie inwestują oni z myślą o wynajmie. Wpływu na zahamowanie boomu na nieruchomości w Hiszpanii wśród Polaków nie ma też uchwalane przez tamtejszy rząd prawo, które po ponad dekadzie wycofa tzw. złote wizy. Przez lata obywatele państw spoza Unii Europejskiej mogli zdobyć status rezydenta i pozwolenie na stały pobyt w zamian za dokonanie inwestycji, np. w nieruchomość.
- W region Costa Blanca kieruje się z Polski średniobudżetowy klient. Stawki za typową nieruchomość oscylują w przedziale 250-300 tysięcy euro (1,06-1,27 mln zł przy średnim obecnym kursie - przyp. red.), natomiast w regionie Costa del Sol w Andaluzji jest drożej, 350-400 tys. euro (1,5-1,7 mln zł). W tym ostatnim nie mamy dominacji jednej nacji, jest też cała infrastruktura - wyjaśnia Agnieszka Marciniak-Kostrzewa.
I zaznacza, że przy ekskluzywnych willach stawki potrafią przekraczać grubo ponad 20 mln euro. Takie też widzimy na stronie biura.
W ubiegłym roku w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Marciniak-Kostrzewa szacowała, że na Półwyspie Iberyjskim jest ok. 100 tysięcy Polaków, a w miejscach, gdzie przybywa ich najbardziej, nasi rodacy mogą czuć się niemal jak u siebie w kraju. - Jest to widoczne nie tylko w statystykach zakupu nieruchomości. Na Costa del Sol działają polskie sklepy i restauracje, jest wydawany magazyn "Hola Polacos", a co roku w Fuengiroli odbywa się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - mówiła dziennikowi.
"Trend wciąż duży. Klienci myślą o drugim domu"
Radosław Szerszyński z biura nieruchomości Esphouses ocenia, że boom wśród Polaków na mieszkania i domy w Hiszpanii trwa od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Nazywa to zjawisko "boomem strachu".
Obecne zawahania dotyczą głównie rynku z krótkim wynajmem. Zakupowy trend wciąż jest duży. Nasi klienci myślą przede wszystkim o drugim domu i patrzą na inwestycję długoterminowo - mówi w rozmowie z money.pl ekspert ds. nieruchomości.
Zapytany o główne kierunki polskich inwestycji z ostatnich miesięcy, Radosław Szerszyński wymienia region Costa Blanca, ale z podziałem na południe od Alicante oraz na północ od tego miasta. - Przyjmując, że mówimy o mieszkaniu z rynku pierwotnego, w skład którego wchodzi salon i dwie sypialnie, w połowie ubiegłego roku na południu regionu można było mówić o cenach na poziomie 220 tys. euro. Teraz będzie to już 280, a nawet 300 tys. euro. Północ regionu była i jest droższa, jest tam więcej klientów np. ze Skandynawii. Już w ubiegłym roku ceny wynosiły tam od 300 tys. euro i więcej - wylicza Szerszyński.
Zaznacza przy tym, że Costa del Sol jest regionem, gdzie ceny nieruchomości należą do najwyższych, co sprawia, że Costa Blanca wydaje się bardziej przystępnym i atrakcyjnym wyborem. - Costa Blanca nie tylko oferuje konkurencyjne ceny, ale także zachwyca różnorodnością krajobrazów i wysoką jakością życia - podkreśla.
"Rynek jest mocno wyprzedany"
Jacek Szyc, szef biura nieruchomości Carisma, mówi, że w ostatnim czasie w Hiszpanii mocno wydłużył się okres oczekiwania na licencję turystyczną wymaganą do komercyjnego wynajmu. Zaznacza przy tym, że "nie zmienia to faktu, że wszyscy ja otrzymują".
Jeżeli chodzi o klientów, którzy szukają okazji, to takich już nie ma, bo ceny (w Hiszpanii) wzrosły, a rynek jest mocno wyprzedany i nie wygląda na to, aby cokolwiek miało się zmienić w przyszłych latach - ocenia Szyc.
- W przypadku firmy Carisma mamy do czynienia z innym typem inwestora. W tym roku obchodzimy 30 lat działalności, nasz klient w 95 proc. kupuje dla siebie i taka jest nasza rola - szukania najciekawszej oferty pod opisane wcześniej oczekiwania - dodaje. - W przypadku naszego biura 90 proc. klientów jest z polecenia, tak więc nie odczuwamy spadku klientów, bo jest ich zawsze tyle samo na poziomie, jaki potrafimy obsłużyć - przekonuje.
Bartłomiej Chudy, dziennikarz money.pl