– Obronimy was – krzyczał triumfalnie w ten weekend premier Mateusz Morawiecki po prawie 10 miesiącach bagatelizowania ostrzeżeń wsi dotyczących ukraińskiego zboża. A że bez rolników PiS wyborów nie wygra, na scenę wyszedł także Jarosław Kaczyński, który zagrał va bank i bez oglądania się na kogokolwiek zaordynował skup zbóż po zawyżonych cenach oraz zakaz tranzytu ukraińskiej żywności przez nasz kraj.
Za te błędy zapłacimy wszyscy. I to w momencie, kiedy Ministerstwo Finansów jeszcze kilka tygodni temu zapewniało, że dokładnie zamierza oglądać każdego wydanego złotego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakaz importu zbóż z Ukrainy. Finansowe aspekty sprawy
Szefowa resortu finansów w październiku 2022 r. w rozmowie z Radiem Zet zapewniała, że rząd musi bardzo ostrożnie przyglądać się wydatkom państwa, ponieważ "budżet nie jest z gumy".
Skoro sytuacja jest trudna, są wyzwania – trzeba oglądać każdą złotówkę – komentowała.
Później w wielu opiniach do projektów MF krytykowało inne resorty i dyscyplinowało je, wskazując, że w tym roku kasa państwa jest już na tyle napięta, że nie ma przestrzeni do zwiększania wydatków. Teraz okazuje się, że za błędy rządu i bagatelizowanie od wakacji zeszłego roku problemów ze zbożem przyjdzie nam zapłacić z naszych podatków. Prezes PiS bowiem zapowiedział działania, które zdaniem ekspertów mogą nas kosztować nawet kilka miliardów złotych ponadmiarowych wydatków.
Dr hab. Sławomir Kalinowski, ekonomista, profesor Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk, wskazywał w TVN24, że rząd będzie sporo rolnikom dopłacał.
Skupimy zboże za 1,4 zł, tak usłyszeliśmy – 1,4 zł za tonę, czyli mniej więcej 500 zł dopłaty do każdej tony zboża (...), 5 milionów ton razy 500 zł to już się robi 5 mld zł. Nie wiem, czy rząd jest w stanie wyłożyć – pamiętajmy, z naszych pieniędzy – te środki – wskazywał gość "Wstajesz i weekend".
MF ma problem. "Pani minister wskazano miejsce w szeregu"
– Z całą pewnością obecne warunki nie sprzyjają, by dokonywać większego luzowania fiskalnego. Pomimo wypychania wielu wydatków poza budżet centralny, jego wykonanie w tym roku nie wygląda najlepiej. W lutym pojawił się w nim deficyt, a nie jest to zbyt częsta sytuacja w ostatnich latach - mówi w rozmowie z money.pl Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Jak zaznacza, w tej sytuacji każdy dodatkowy wydatek jest finansowany deficytem, a to pociąga za sobą wzrost kosztów obsługi długu.
A finanse naszego kraju odczują to, co rząd robi dzisiaj, dopiero w kolejnych latach, kiedy przyjdzie nam ten dług rolować i spłacać. Ministerstwo Finansów mówi o tym, że będzie oglądać każdego złotego z kilku stron i nie zgadza się na dodatkowe duże wydatki. Jak jednak widzimy, kiedy pojawiają się "najwyższe czynniki decyzyjne", resort musi się do nich dostosować – mówi Kozłowski.
Jeszcze dalej idzie dr Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych (IFP). – Prezes Kaczyński dobitnie pokazał pani minister finansów jej miejsce w szeregu. Jej przedstawiciele od wielu tygodni informowali resorty, że nie ma pieniędzy w budżecie na dodatkowe przedsięwzięcia. Pani minister finansów chciała walnąć w stół, ale stół jej zabrali. Minister Kościński w swoim szczerym wywiadzie powiedział, jaka jest rola Ministerstwa Finansów – muszą bezwzględnie wykonywać polecenia polityczne. To taki sygnał do pani minister, że jest wyłącznie księgową. Przypuszczam, że dowiedziała się o tym z telewizji – komentuje w rozmowie z money.pl Dudek.
MF zaskoczone, UE zbulwersowana
– 5 mld zł to są ogromne pieniądze. Ale koszty tej interwencji mogą być większe. A co z magazynami? Przecież na to zboże nie ma miejsca. A co ze skutkami zamknięcia granicy na inne produkty? Na taką kwotę trudno będzie też zrobić cięcia w wydatkach. Czyżby znowu czekały nas przesunięcia funduszu zdrowia? - zastanawia się ekonomista.
Łukasz Kozłowski ocenia z kolei, że w związku z zakazem tranzytu ukraińskiego zboża zastosowano tzw. opcję atomową. – To na pewno odbije się szerokim, negatywnym echem w Brukseli, a konsekwencje tego typu działań mogą być daleko idące – przestrzega.
Unia już w weekend nazwała działania jednostronne polskich władz "niedopuszczalnymi".
Także Roman Giertych, prawnik i były minister w rządzie Jarosława Kaczyńskiego widzi w całej sprawie duże zagrożenie. "Wielka klapa Kaczyńskiego. Okazało się, że jego sposób ratowania błędów rządu jest niezgodny z prawem UE. Albo więc rząd się z niego wycofa, albo będą nowe sankcje np. wstrzymanie dotacji dla rolników" - pisze na Twitterze Giertych.
MF będzie rewidować plany
Dr Dudek zwraca uwagę na jeszcze jeden szczegół. W MF właśnie finalizowane są prace nad Aktualizacją Programu Konwergencji, który jest wysłany do Brukseli w kwietniu.
– Z doświadczenia pracy w ministerstwie wiem, że obliczenia są już w zasadzie zamknięte. A tu nagle pojawia się kolejny wydatek w kwocie 5 mld zł. To oznacza, że muszą uaktualnić ten dokument, ale nie ma już czasu. Bez rozplanowania tej kwoty w planie konwergencji można wyrzucić go do kosza. To się źle skończy – uważa ekonomista i prezes IFP.