Kamila Andruszkiewicz została powołana na prezesa Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu pod koniec sierpnia. O nowym stanowisku żony wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza władze instytucji poinformowały na oficjalnej stronie internetowej. W sieci zawrzało, wielu internetowych komentatorów uznało, że to przejaw nepotyzmu.
Tak samo uważa Wojciech Warski z Business Centre Club. - To, że zajęła to stanowisko, to jeden z kilku tysięcy takich przypadków, kiedy partia rządząca wynagradza działaczy posadami w spółkach skarbu państwa. O ile można jeszcze zrozumieć, że w rządzie pojawiają się ludzie z partyjnego nadania, to traktowanie spółek jak łupy jest większym problemem - zauważa Warski.
Jak przekonuje, to zawsze był problem w polskiej polityce i nie jest on jedynie domeną PiS.
- Teraz jednak jest to zjawisko masowe i katastrofalne. Nikt mi nie wmówi, że zasoby kadrowe PiS są tak szerokie. Zatem te powołania nie mają nic wspólnego z kompetencjami tych ludzi - mówi Wojciech Warski.
Rażące zestawienie
W jego ocenie piątkowa rezygnacja, zapewne prócz intencji prywatnych żony wiceministra, podyktowana była falą krytyki.
- To musiało wywołać lawinę komentarzy. To po prostu było zbyt rażące zestawienie niekompetencji ze stanowiskiem. Dlatego przypuszczam, że przyszedł jednak rozkaz z góry, żeby zeszła z linii ognia - mówi ekspert.
Podobnie widzi to dr Piotr Koryś, ekspert ZPP, pracownik naukowy WNE UW. - Upieranie się i utrzymywanie na tym stanowisku na siłę nie miało już sensu. To zresztą, co ważne, nie jest pierwszy tak istotny przypadek nepotyzmu. Taki po prostu mamy model systemu politycznego. Łupów jest dużo, a czasu znów nie tak wiele - mówi Koryś.
Jak przekonuje, u naszych polityków przeważa myślenie, że nie jest to zbyt długa kariera. U władzy można się utrzymać 4, maksymalnie 8 lat.
"To się musi opłacić"
- Zatem pojawia się takie myślenie, że kariera polityczna musi się jakoś opłacić. Polityka staje się zawodem, a nie powołaniem, i musi dawać jakieś komfortowe warunki do życia. To nie jest jakiś wynalazek PiS, by rozdawać swoim stanowiska w spółkach skarbu państwa. Robi się to mniej lub bardziej topornie, ale PiS rzeczywiście nie jest w tym mistrzem lekkości - mówi Koryś.
Wojciech Warski z BCC dodaje, że informacja o kroku wstecz partii rządzącej nie cieszy wcale go nie ciszy. - To jednostkowy przypadek. Pani Andruszkiewicz została rzucona na pożarcie opinii publicznej, ale zasady, które pozwoliły jej objąć to stanowisko, nie uległy zmianie - mówi Warski.
Jak tłumaczy, bardzo by chciał, żeby w ślad za tą dymisją pojawiły się jasne i przejrzyste zasady powoływania osób na wysokie stanowiska w spółkach skarbu państwa.
- Od lat to gorący kartofel dla wszystkich partii. Ostatnio jednak padały zapewnienia ze strony ministra Sasina, który obiecywał prace nad przejrzystymi mechanizmami - podsumowuje Warski.
Zła passa PiS
Również dr Piotr Koryś zgadza się, że sam model "brania łupów" jest powtarzalny. W jego ocenie jest to też związane z tym, że ciągle nie mieliśmy poważnej dyskusji o odpowiednich zarobkach polityków.
- Ciekawe jest też pytanie, po co powstają takie fundacje przy spółkach skarbu państwa. Ja nie widzę takiego celu. Wydaje się zatem, że powstają po to, żeby były tam stanowiska do obsadzenia - podsumowuje Koryś.
W ostatnich dniach środowisko PiS nie ma dobrej prasy. Jak pisaliśmy we wtorek, Nikodem Matusiak, syn posła PiS Grzegorza Matusiaka, został prezesem spółki Inova z grupy KGHM. Wcześniej pracował w górniczych spółkach w Polsce i w Czechach. Wszędzie po około rok.
To bardzo poirytowało szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacka Sasina. - Nie będziemy w ministerstwie tolerować nepotyzmu rozumianego w ten sposób, że ktoś dostaje intratne posady w spółkach, w radach nadzorczych tylko dlatego, że jest rodziną jakiegoś polityka - deklarował Sasin w RMF FM. Jak dodał, "będzie pilnował", żeby tego typu sytuacje nie miały miejsca.
Decyzja wynikająca z troski
Co konkretnie napisała była prezes Fundacji w oświadczenie?
"Odnosząc się do publikacji medialnych na temat objęcia przeze mnie funkcji prezesa zarządu Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu S.A., oświadczam, że złożyłam rezygnację z tego stanowiska" - przekazała w oświadczeniu dla PAP Kamila Andruszkiewicz.
"W aktualnej sytuacji doszłam do wniosku, iż wszystkie pozytywne działania Fundacji pod moim kierownictwem są i będą oceniane nie merytorycznie, a przez pryzmat mojej osoby.
Decyzja o rezygnacji z funkcji prezesa wynika z troski o dobre imię Fundacji i realizowanych przez nią zadań, m.in. działań charytatywnych, edukacyjnych czy patriotycznych. Pragnę również podkreślić, iż eksponowane w mediach informacje na temat moich rzekomych zarobków były nieprawdziwe" - oświadczyła Andruszkiewicz.