Zachodnie sankcje nakładane na reżim Władimira Putina za napaść zbrojną na Ukrainę mają m.in. odizolować Rosję od technologii potrzebnych do dalszego funkcjonowania przemysłu naftowo-gazowniczego. Udało się, ale pozytywny efekt restrykcji ma poważne skutki uboczne.
W związku z restrykcjami z renowacji w Kanadzie nie może wrócić kluczowy element gazociągu Nord Stream - turbina. Transport kolejnej jest zablokowany. Oficjalnie z powodu "problemów technicznych" Rosja znacząco ograniczyła dostawy gazu tą drogą. I grozi, że może wstrzymać je całkowicie. Ceny surowca rosną.
W kontekście walki Europy o to, by napełnić magazyny gazowe przed zimą i odchodzić od rosyjskiego gazu, to kluczowa kwestia do rozwiązania. Dowodzą tego słowa ministra zasobów naturalnych Kanady Jonathana Wilkinsona, że Ottawa i Berlin pracują nad dostosowaniem sankcji do obecnej sytuacji - informuje agencja Bloomberga.
Sankcje na Rosję ważne, ale sojusznik ważniejszy
"Chcemy respektować sankcje, ponieważ zostały one wprowadzone z jakiegoś powodu" - powiedział Bloombergowi Jonathan Wilkinson. "Mimo to, intencją sankcji nigdy nie było sprawienie znacznego bólu Niemcom, które są jednym z naszych najbliższych przyjaciół i sojuszników. Jesteśmy więc bardzo przejęci tą kwestią" - powiedział.
Agencja Bloomberga informuje, że stacja kompresowa Portowaja na terenie Rosji, czyli w punkcie wejścia gazociągu Nord Stream, potrzebuje sześciu działających turbin, by dostarczać surowiec z pełną wydajności. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że obecnie w użyciu są dwie.
Niemiecki rząd oskarża Rosję, że ograniczenie przepływu ma wymiar polityczny. Nord Stream w lipcu ma natomiast zostać zamknięty na 10 dni, by przeprowadzić coroczne prace konserwacyjne.